Dwa oblicza marki. W tym przaśne.
Marka Citroen jest dla mnie dość specjalna. Miałem wiele samochodów z tym znaczkiem. Kocham Cytryny za oryginalność formy i szanuję za rozwiązania techniczne.
Dlatego z dużą nadzieją czekałem na szumnie zapowiadane obchody stulecia powstania marki. Stulecia. Nie dekady czy ćwierćwiecza. Chyba wszyscy mamy, mniej więcej, wyobrażenie, że pełne 100 lat działalności to już jest naprawdę coś. I tak właśnie powinno być celebrowane. Jeśli już w ogóle.
Obchody zapowiedziano na dzień obowiązującej od kilku lat w Polsce histerii darmowych wyjść do muzeum. Śmiem twierdzić, że 99 procent ludzi, spośród odwiedzających tego dnia te przytulne placówki, w życiu nie wpadłaby na pomysł wybrania się tam za pieniądze. Dlatego wolą tłumnie i z piwem w ręce zaliczać poszczególne atrakcje bez jakichkolwiek kosztów. No chyba, że na burgera.
Ale ok, chcemy zbliżać sztukę przez wielkie „S” do mas, to zbliżamy. O słuszność koncepcji niech się martwią inni. Na 18 maja swoje „muzealne” coming outy zaplanowały też inne marki, ale o tym za chwilę. Skupmy się na Citroenie. Ten bowiem ogłosił, że swoją imprezę lokuje terenie warszawskich Łazienek i potrwa ona praktycznie cały dzień aby każdy chętny mógł zapoznać się z dziedzictwem i teraźniejszością francuskiego geniuszu.
Łazienki, pomyślałem, Pałac na Wodzie, żwirowane alejki, muzyka Gainsbourga w tle, inteligentne wywiady, spotkania z właścicielami, poczęstunek szampanem, desery z ciasta francuskiego. Nie będę rozwijał tych wizji ponieważ po dotarciu na miejsce okazało się, że swoje setne urodziny Citroen zaplanował w… błocie. Nie, nie żartuję. Teren, faktycznie, leży w granicach muzeum Łazienki Królewskie, ale to po prostu kawałek trawy gdzie moglibyśmy pocisnąć w nogę.
To, że na tym podłożu, dało się chodzić praktycznie tylko w gumiakach, to jednak nic takiego. W końcu sporo padało, trawa, ziemia. Wiadomo. Nie załamałem się. Zrobiło mi się tylko zwyczajnie przykro. Wchodzę, pomyślałem.
Na środku tego pola balon z jakimś napisem, ale znowu, nie balon z koszem i napisem, tylko takie nadmuchiwane coś, jak na imprezach pod supermarketem. Uszy moje już od wejścia zaatakowała nuta rodem jak z Radia Eska. Ta muzyka, w zasadzie ten muzak, nie odpuszczał przez cały czas. Ani śladu chociażby Jarre’a, który tak fajnie pasowałby do futurystycznych wozów, które jednak zjechały z całej Polski.
Do muzaka dołączyli prowadzący. Też chyba z rzeczonej stacji radiowej. Pytania były, cytat, w stylu: pani Halino, to które urodziny obchodzi w tym roku marka Citroen? Albo nawoływania: mamy jeszcze do rozdania trzy plakaty, zapraszamy do udziału w konkursie. Wszystko tymi super podnieconymi głosami, jak wtedy gdy na antenie rozdają kubek z logo stacji.
Na koniec wyobraźcie sobie jeszcze takie zestawienie. Po jednej stronie piękne staruszki, naprawdę odpicowane, ustawione w rzeczonym błocie (co na tej imprezie robił oldtimer Opla na wielkiej feldze już nie pytam), do których dotrzeć można było wyłącznie kaloszem, a naprzeciw nich aktualna oferta marki. Plastic fantastic w korpo kolorach. O gorsze porównanie naprawdę ciężko ale wiadomo, Citroen dorzucił się do imprezy więc obecność oferty wymagana.
Jesteśmy przaśni. Albo raczej, oni są przaśni. Nie uszanowali właścicieli kultowych Citroenów, bo zarezerwowali dla nich miejsce w błocie. Dobrze zrobił piękny SM, że nawet nie wjechał w to grzęzawisko tylko skromnie przycupnął na Myśliwieckiej. Nie uszanowali przyszłych nabywców modeli marki, serwując im prostackie tło muzyczne i takąż narrację i prowadzenie imprezy. Stulecie marki Citroen potraktował jak obecność pod Auchan i Leclerkiem a nie obchody w nobliwych Łazienkach.
W tym czasie, w śródmiejskim salonie szwedzkiej marki, specjalnie na Noc Muzeów, ściągnięto kilka, naprawdę kilka, kultowych i zabytkowych modeli, aby unaocznić fanom, lub przechodniom, o co w tym wszystkim od zawsze chodziło. Elegancko, w punkt. Citroen uświadomił mi jedno, tymi autami, w przeszłości pięknymi, jeżdżą aktualnie ludzie kupujący te samochody tylko i wyłącznie z powodu konkurencyjnej ceny. Im błoto nie przeszkadza, jak długo cena jest atrakcyjna. Tak trzymać.
Marcin Suszczewski