Jak pewnie widzicie, nie nadążam za ogromem imprez klasycznej motoryzacji w Polsce, a co dopiero mówić o zagranicy. Przy czym ich aktualny charakter zmienił się nie do poznania w porównaniu do tego, co było, powiedzmy, 30 lat temu.
Nie bez kozery pada taka akurat liczba, bo właśnie w tamtym czasie poznałem Piotrka Biegałę, legendarnego założyciela Klubu Cytrynki. Klub zrzeszał miłośników francuskiej marki, ale wtedy wszyscy jeździliśmy BXami, Xantiami czy XM’ami i niespecjalnie to na kimś robiło wrażenie.
Inna rzecz, że wtedy niektóre z tych modeli były jeszcze w produkcji więc zloty odbywały się na zasadach takich, jakby dzisiaj zleciały się BMW z roczników po 2015. Albo coś w tym stylu. Jako dygresja, rzućcie sobie na takie BMW okiem i zobaczcie jak się te auta szybko starzeją.
Okazuje się, że pewne choroby nie mijają z wiekiem i chociaż ja ewoluowałem w moim pisaniu i formie w jakiej jest ono serwowane, to taki Piotrek nadal śmiga BX’em, chociaż trudno w ten sposób opisać udział w Rajdzie Budapeszt-Bamako, bo to jednak impreza z kategorii wypraw.
O ich, bo BXy w tej imprezie pojechały, z Polski, dwa, udziale miała opowiedzieć specjalnie przygotowana przez załogi prezentacja. I to właśnie skusiło mnie do odwiedzenia Kazimierza Dolnego, który w dniach 24-26 maja gościł 2. Spotkanie pod Szewronami zorganizowane przez Citroen Oldtimer Klub Polska.
Do kwestii samego Rajdu jeszcze powrócę bo Piotrek obiecał przekazać trochę zdjęć i poświęci czas na edycję tekstu, który mam zamiar na tę okoliczność przygotować. Tymczasem mój daily Hyundai spisał się po drodze doskonale i dowiózł mnie, na czas, do Domu Architekta przy kazimierskim rynku.
Prezentacja odbyła się w znanym mi już sprzed lat, spontanicznym stylu. Sala była pełna uczestników zlotu, ale też pełna podziwu dla wysiłku obu polskich załóg. Zdradzę, że tegoroczny Budapeszt-Bamako nie stanowił tutaj ostatniego słowa. Przynajmniej w wykonaniu kolegi Biegały.
Po prezentacji wszyscy pobiegli na obiad a ja wyległem na spalony słońcem rynek, by zdać Wam relację na żywo (to na pewno gdzieś jeszcze na profilu FB – tutaj) oraz zrobić kilka zdjęć, którymi teraz mogę okrasić to wspomnienie.
Nie miałem zbyt wiele czasu na spacery i rozmowy bo o 17.00 zaczynał się na warszawskiej Pradze jeszcze jeden citroenowy event, o którym wkrótce. Dość powiedzieć, że Elantra potoczyła się w drogę powrotną przez Dęblin. Wybrałem jazdę nad Wisłą bo auto dostałem z awarią klimatyzacji i jazda autostradą już i się nie uśmiechała.
Zobaczcie jak tam było fajnie i, jeśli macie cytrynę, może zechcecie do nich dołączyć za rok. O pozostałych tematach, w tym naprawie spalonej cewki kompresora klimatyzacji w Hyundaiu, już wkrótce.