Dokładnie takim, przedłużanym Range Roverem, przyjechał do mnie dekadę temu kolega. Przyprowadził go ze Szwajcarii. Samochód utrzymany wzorowo. Cieszył się nim jak dziecko, a potem sprzedał. Za bodaj 40 tysięcy złotych.
Kilka lat później, na Stadionie Narodowym, odbyła się z hukiem petard, pierwsza aukcja domu aukcyjnego Ardor. Czego tam nie było, naprawdę przelewało się od ciekawych samochodów. W tym, obecne były dwa Range Rovery Classic. Poszły za ponad 100 tysięcy złotych. Każdy.
I wreszcie jesteśmy dzisiaj. Tu i teraz. I pojawia się oferta zadbanego LSE, czyli Classica z przedłużonym rozstawem osi. Model rzekomo specjalnie opracowany na potrzeby brytyjskiej monarchii. Zresztą ma swoją kontynuację do dziś.
I co ja patrzę. LSE kosztuje 180 tysięcy złotych. Co znaczy, że na przestrzeni dekady zanotował zwyżkę wartości o jakieś 300 procent. Jeśli to was nie przekonuje do inwestowania w klasyki, to na pewno nie ma dla was innego rozwiązania, jak dalej kupować ziemię.
