Mówi się, że gdybyśmy wszyscy oddychali w pełni, z prawidłowym wykorzystaniem płuc i przepony, mielibyśmy lepsze samopoczucie, nie wspominając o świetnym dotlenieniu. Z silnikami jest podobnie.
Z marką K&N zetknąłem się podczas pierwszej podróży do USA, dokładnie 30 lat temu. Wtedy Amerykanie pakowali nowej generacji, już nie papierowe, filtry powietrza do wszystkich pojazdów. Wykonane z nowoczesnych materiałów wkłady, dodatkowo olejowane, to było wtedy to.
Nietrudno jest ulec tej fascynacji. W końcu nie da się ukryć, że z filtrem tego typu przepływ powietrza odbywa się szybciej, a nawet płynniej. Nie dochodzi do chwilowego zblokowanie zassanego strumienia, jak to bywa przy wkładach papierowych, zwłaszcza zabrudzonych.
Jak wielką siłę ssania powietrza ma silnik samochodu przekonałem się w swoim czasie przy aucie kolegi. Coś nie chciał palić, pracował nierówno. W końcu zajrzeliśmy do puszki filtra a w niej, na dnie, widać było jeszcze resztki papierowego wkładu, który silnik zaciągnął już w kierunku kolektora.
Przerobiłem w swoich samochodach kilka wolno przepływowych filtrów z różnymi efektami. Nie zawsze chciałem żeby było głośniej, a z takim rozwiązaniem to jest trochę nieuchronne. Raz też zamontowałem filtr stożkowy w złym miejscu, ale to już moja wina.
Nie, nie przegrzewał się, za to w deszczu namakał wodą co sprawiało, że moc mojego Volvo zanikała. Poprawiłem mocowanie, zakryłem stożek przed nacierającą wodą i wszystko wróciło do normy. A o przegrzewaniu wspominam bo pamiętać należy o zasilaniu silnika zimnym powietrzem.
Pół roku temu nie pomyślałbym, że nabędę znowu sportowy filtr do Marei, ale praca silnika Fiata zmieniła się w tym czasie nie do poznania, co zawdzięczam zastosowaniu preparatów Forte. Poza tym wkład pojawił się w ogłoszeniach i był o połowę tańszy a wciąż nowy w pudełku.
Montaż wkładu Pipercross (bo akurat taki był oferowany) nie nastręczył żadnego problemu. Sam filtr jest wykonany z polipropylenu o różnej gęstości i fabrycznie zaolejowany (za ileś tam kilometrów trzeba go będzie umyć i nawilżyć ponownie).
Wkład mam w oryginalnej puszce filtra powietrza więc obywa się bez dodatkowych efektów audio natomiast, i nie umiem tego lepiej oddać słowami, mam wrażenie jakby przepływ powietrza stał się linearny. Nie ma zakrztuszenia, chropowatości, tylko jeden długi oddech, jak na surfingu.
Mam też wrażenie, ale musze to jeszcze poobserwować, że silnik zadowala się teraz nieco niższymi obrotami aby wykonać tę samą robotę.
Wydatek na taki wkład to około 100-150 złotych czyli średnie dwa do trzech razy więcej niż na wkład papierowy. Jeżeli zatem planujecie przejechać samochodem 50 tysięcy kilometrów to na pewno warto sprawić samochodowi taki prezent.