Trzycylindrowy Ecotec Opla nigdy nie grzeszył kulturą pracy. Nawet całkiem nowe silniki brzmią, jak by to powiedzieć, charakternie. Co nie znaczy, że sytuacja nie może się pogorszyć o czym miałem ostatnio nieprzyjemność się przekonać.
Nawet większą nieprzyjemność przeżył właściciel Opla gdyż skonfrontowany ze smutną prawdą zaczął już rwać włosy z głowy, a nie miał ich, tak między nami, najwięcej. Zacznijmy jednak od początku.
Corsa trafiła do mnie na kilka standardowych zabiegów jak wymiana wydechu, klocków hamulcowych ale z informacją, że pewnie coś wpadło do wiatraka nawiewu gdyż dobiega stamtąd nieprzyjemny odgłos. Szybko okazało się, że to nie stamtąd.
Odgłos był niepokojący, trochę jak z betoniarki mieszającej żwir zamiast pasku, nie zapowiadało to niczego dobrego. Ponadto inspekcja poziomu oleju wykazała, że brakowało go około półtora litra. Co gorsza, w silniku olej zmieniono 5 tysięcy kilometrów wcześniej.
Gdyby to był silnik nowego BMW czy Skody, wtedy spalanie oleju byłoby zapewne na akceptowalnym poziomie. W końcu ich rozbudowane układy turbodoładowania lubią się obficie smarować. Co innego jednak proste trzy „garki” Opla.
Dalsze oględziny wykazały brak niepokojących wycieków a przecież żeby zgubić tyle oleju przez nieszczelności to ów powinien być skąpany w oleju. Padło więc na pierścienie a konkretnie nagar.
W rozmowach o higienie silnika – tutaj – zwracałem niejednokrotnie uwagę na gromadzenie się nagaru pochodzącego w dużej mierze ze stosowania we współczesnych paliwach sporych ilości tzw. biokomponentów. Doradzałem też, wraz z Romanem Gradkowskim z Forte – konieczność dodatkowego czyszczenia silników aby zapobiegać powstawaniu nagarowych złogów.
Sięgnąłem więc po sprawdzony środek do „zluzowania” nagaru przez natryśnięcie go na tłoki i grzybki zaworowe a potem przesmarowanie środkiem gładzi poprzez zakręcenie korbowodem przy wykręconych świecach i pozostawienie środka do dalszej penetracji np. przez całą noc.
Następnego dnia zakręciliśmy ponownie silnikiem (uwaga, znowu bez świec) a z cylindrów wywaliło prawdziwy śmierdzący szlam. Trudno uwierzyć, ale to co widać na zdjęciu to brud, który wydostał się z silnika a nie coś co się na nim przez lata zgromadziło.
Procedurę powtórzyliśmy a następnie silnik otrzymał dawkę płukanki i preparaty czyszczące, których zadaniem będzie dalsze usuwanie pozostałości nagaru i przeczyszczenie wtryskiwaczy. Koszt preparatów to 801,00 złotych. Koszt rozbiórki silnika i ręcznego usuwania nagaru to wielokrotność tej kwoty.
Trzycylindrowiec to kolejny przykład na to jak łatwo zaniedbać higienę silnika i jak kiepsko może się to zakończyć. W tym przypadku silnik dało się jeszcze uratować. Trzyma kompresję chociaż byłbym naiwny twierdząc, że nie powstały w nim zarysowania gładzi.
Nie pozwólcie do takiego zapuszczenia silników i stosujcie płukanki i dodatki. Dla silnika nie ma lekkich warunków pracy. Latem ma gorąco ale zimą rozruch silnika jest trudniejszy i wszelkiego rodzaju blokowanie pierścieni może niszczący efekt zwielokrotnić.