Anglicy i Holendrzy mają dość specyficzne podejście do dbania o kondycję silnika. Mianowicie, stosują praktykę regularnego dbania o jego higienę. Ocenia się, że taka profilaktyka znacznie ogranicza ilość wizyt u mechanika.
To ciekawe, że akurat te dwie nacje wykazują się takim traktowaniem mechanicznych koni. Pewnie dlatego, że na Wyspach w ogóle dba się o kultywowanie kultury technicznej, zaś Holandia to prawdziwa kolebka europejskiego przemysłu naftowego.
Tak się składa, że wszystkie trzy samochody w rodzinie, nieznacznie przekroczyły, lub właśnie dobiegają, przebieg 50 tysięcy kilometrów. O ile wiadomo, że małe Autobianchi Y10 będzie ten przebieg nakręcać powoli, to wysokoprężny Peugeot już nie. A Audi z silnikiem FSI to osobny temat.
Wydawać by się mogło, że nowoczesna technika i dopracowanie technologii, to wystarczające warunki do tego, aby w silniku, katalizatorach i turbinie wszystko było w porządku. Niestety, oględziny endoskopowe wskazują, że już przy tak niskich przelotach, pojawiają się problemy.
Silniki FSI, a na takiej zasadzie pracuje większość oferowanych obecnie jednostek z zapłonem iskrowym, padają szybko ofiarą nagaru. O ile nagar na zaworach był onegdaj praktycznie zmywany przez mieszanki paliwowo-powietrzne, przeniesienie punktu wtrysku, zmieniło tę sytuację.
Nagar gromadzący się na zaworach to jedno, a ten w komorze spalania, to zupełnie co innego. Sytuacja jest o tyle zła, że w tamtym miejscu, nagar zbiera się w pierścieniach tłokowych i z czasem blokuje ich ruch. Stojące pierścienie tłokowe to nie tylko porysowane gładzie cylindrów ale również, z czasem, przedmuchy do skrzyni korbowej. Co dalej, łatwo sobie wyobrazić.
Sprawą zainteresowałem się ze względu na powracający problem wtrysków w dieslu. Klekotanie poinformowało mnie, że z procesem spalania nie jest najlepiej. Kontrola wtrysków wykazała, że zbiera się na nich coś jak laka, zapieczona substancja. Ta zaś skutecznie deformuje kształt chmury paliwa, a zatem zakłóca, z czasem coraz bardziej, przebieg prawidłowego spalania.
Wizyty na forach doprowadziły mnie do przedstawiciela marki FORTE, od ćwierć wieku oferującego specjalistyczną, warsztatową chemię na polskim rynku. Formuły preparatów powstały w Wielkiej Brytanii, a przez lata dystrybucją FORTE w Europie zajmowali się Holendrzy. Ostatnio, wszystko wykupili Amerykanie, ale jakość preparatów pozostała bez zmian.
Pan Roman namówił mnie na wypróbowanie dwóch preparatów czyszczących, ale obejrzenie zdjęć wykonanych endoskopem skłoniło mnie do zakupu jeszcze dwóch, do Audi FSI mojego taty. Na wiosnę, pod warunkiem pomyślnie zdanego, przez FORTE, egzaminu, planuję zastosowanie preparatów również w Autobianchi.
W samochodzie zastosowałem zestaw preparatów, który można nabyć w sklepie Likonic – tutaj.