13. edycja mojej ulubionej imprezy przeszła do historii i okazała się dla nas wyjątkowo szczęśliwa. Minął ponad miesiąc od imprezy ale to dobry dystans czasowy żeby napisać relację.
Tradycyjnie ruszyliśmy z Olsztyna na kołach już w środę, aby mieć czas na aklimatyzację w Republice Czeskiej. Po drodze – muzeum w Mladá Boleslav oraz szybkie zwiedzanie Barandova.
Tym razem na starcie w Pradze razem z Marcinem Klonowskim stanęliśmy w Toyocie Corolli SI 1.6 16v. Po ostatnich modach u Bartka Pawlikowskiego została dopracowana „ostatecznie” pod kątem udziału w Praskiej imprezie: auto dostało nową chłodnicę, skrzynię biegów (lepszy dobór przełożeń) i płytę pod silnik. Seryjne rozwiązania powodują że Corolla jest bezawaryjna, komfortowa, daje możliwość wyjazdu na imprezę i powrotu na kołach. Dodajmy do tego świetne prowadzenie i mamy idealny pojazd na Rallye Praga Revival.
No prawie, bo 250 pkt kary za rocznik nie daje nam szans na rywalizację w nieoficjalnej generalce, a dość niska moc silnika i spora masa (106 KM / 1035 kg. ) powoduje, że sporo tracimy na próbach z długimi prostymi. To jednak drobiazgi, z którymi da się żyć, bo spokój ze sprzętem i skupienie na jeździe są najważniejsze.
Klasa 9 (w której rywalizujemy) to auta wyprodukowane po roku 1986 z dozwolonymi przeróbkami (dopuszczone rajdówki) o pojemności silnika do 1600 cm3. Jest licznie obsadzona – ok 20 załóg. Brzmi ambitnie i tak właśnie jest. Trzeba jechać szybko na próbach, całkowicie bezbłędnie na dojazdówkach i mieć absolutnie czyste konto radarowe żeby myśleć o wbiciu się w pierwszą trójkę.
Nasi rywale z klasy to m.in. załoga Suk/Sukova jadący absolutnie poza naszym zasięgiem swoim Suzuki Swiftem GTI oraz m.in. Toyota Corolla GTI 16v zaprzyjaźnionej załogi Grzegorz Gęsik/ Maciej Drążczyk, a także Suzuki Swift GTI Lukas Dziemidok / Grzegorz Sielicki.
Uroczysty start w centrum Pragi i wyjątkowy klimat imprezy organizowanej przez naszych czeskich przyjaciół pod wodzą Eda Patery to od lat cechy charakterystyczne Rajdu Praha Revival. W tym roku przybyło sporo nowych dojazdówek – i mimo znacznego ich wydłużenia (oraz wizyty Niemczech) były bardzo ciekawe i wymagające. Próby sportowe, przeprowadzone po równiejszej, niż zwykle, nawierzchni oraz zamontowana płyta ochronna silnika dawały nam też większe szanse na lepszy wynik w klasie.
Pod nieobecność przesympatycznej czeskiej załogi w Swifcie GTI mk2, od pierwszego kilometra toczyliśmy zaciętą walkę na próbach sportowych z czeskimi i polskimi załogami: Suzuki Swift GTI, Łukasz z Grzegorzem (wszak to utytułowani i doświadczeni zawodnicy!) oraz Corolli GTi Grzegorz z Maciejem (młody utalentowany kierowca i bardzo doświadczony pilot.
Obie załogi z polski narzuciły konkretne tempo od samego startu. Na piątkowych i sobotnich próbach sportowych notowaliśmy czasy w pierwszej trójce w klasie, starając się oszczędzać pojazd. Bardzo wymagające nawigacyjnie były jak zwykle dojazdówki – dzięki skrupulatnej pracy Marcina spóźniliśmy się tylko 2 razy po 1 minucie. Z radarami poszło nieźle – załapaliśmy tylko jedną karę za przekroczenie o 1 km/h. I właśnie te 3 niewielkie błędy spowodowały, że ostatni dzień imprezy (dość krótki i teoretycznie prosty) obfitował w ogromne emocje.
Analizując sytuację po złapaniu w niedzielę 1 min spóźnienia na PKC (10 pkt kary) doszliśmy do wniosku że trzeba „pójść wszystkim” na dostatnich dwóch próbach sportowych. Nasza przewaga po 2 dniach rajdu nad drugą załogą Dziemidok/ Sielicki wynosiła ledwie 8 pkt, a po doliczeniu 10 Pkt kary spadaliśmy na drugie miejsce ze stratą 2 pkt czyli 2 sekund na próbach! Tak to w teorii wyglądało.
Do końca imprezy zostały 2 próby – autocross oraz próba z długimi prostymi na lotnisku. Autocross pojechaliśmy koncertowo, na 99% możliwości naszych i sprzętu. Tempo jazdy, którego nie pamiętam od czasów startu rajdówką wożoną na lawecie (bo start autem seryjnym, którym wracamy na kołach to jednak zawsze jazda na max 90% i odpuszczanie nierównych prób). Wykręciliśmy bardzo dobry czas – ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu wyprzedając na tej próbie kolegów jadących rajdówkami: Marcin Pętlak / Konrad Grochota w BMW 318 Is oraz Marcin Miziak / Marcin Przybyszewski w Mercedesie 190 2.3 16v.
Kosztem tego wyniku było niemal całkowite wykończenie opony na prawym przodzie. A została nam jeszcze jedna próba na lotnisku (niestety pętla w lewo) i brak czasu na założenie zapasu / przełożenie kół. Do ostatniej próby sportowej ruszyliśmy więc z duszą na ramieniu – czy opona wytrzyma ostatni SS tej imprezy. Czasów konkurencji nie znaliśmy, więc trzeba było trzymać tempo.
Niestety na pierwszym lewym zakręcie poczułem że auto nie chce skręcić… na drugim lewym miałem już wrażenie że jedziemy na kapciu….. szybka decyzja, ciśniemy dalej, nie odpuszczamy – prosta i kolejny zakręt – powietrze jest ale auto słabo skręca w lewo – znaczy całkowity brak bieżnika. No dobra to prawe zakręty, proste i szykany idziemy wszystko, lewe zakręty odpuszczamy i uważamy.
Dojechaliśmy do mety, czas okazało się całkiem niezły. Jeszcze tylko dojazdówka do Radotina i meta. Nie mamy czasów pozostałych załóg w klasie, więc dalej nie wiemy czy utrzymaliśmy pierwsze miejsce w klasie. W emocjach czekamy na wyniki – i jest okazuje się że wygrywamy klasę 9. Hurra.
Dalej już tylko zamiana kół i szczęśliwy powrót do Olsztyna.
Podziękowania
Marcin Klonowski, za fantastyczne ogarnięcie nawigacji
Marcin Pętlak, za pomoc logistyczną.
Grzegorz Gęsik, Maciej Drążczyk, Lukas Dziemidok, Grzegorz Sielicki za mega klimat teamowy i zaciętą rywalizację!
Bartek Pawlikowski za przygotowanie Toyot
Eda Patera za przygotowanie genialnej imprezy!
Tekst: Adam Dowgird
Foto: Franc-Randy Telemann