Mam czasem tak, że lubię wyskoczyć „na rybkę”. Okolica Warszawy nie proponuje w tym zakresie oszałamiającego wyboru. Jest „Złoty Lin” i miejscówka pod Grodziskiem, ale to dla mnie daleko. Dlatego z radością przyjąłem zaproszenie znajomego do odwiedzenia czegoś po drodze do Warki.
Smażalnia „Jak z PRL” to miejsce, o którym trzeba wiedzieć, by tu trafić. Znajduje się przy dość ruchliwej drodze z Góry Kalwarii do Warki a lokalizacja w obrębie zabudowań miejscowości Coniew sprawia, że przeoczenie jej jest bardziej niż pewne. Chyba, że jedziecie z moją rekomendacją i wiecie dokąd, wtedy na pewno wszystko będzie dobrze.
Sam lokal odpowiada dość dokładnie etykiecie. Jest przaśnie, ale sympatycznie. Ceratowe obrusy, telefon z tarczą, inne gadżety z epoki, ale są też lady chłodnicze z rybką i sympatyczna obsługa, która doradza co danego dnia zasługuje na uwagę a co można też zabrać ze sobą do domu.
Kiedy tam byliśmy do zjedzenia było kilka gatunków ryb, plus wędzone i małe wędzone śledziki na przekąskę. Nasze porcje dostaliśmy podane ze smakowitym sosem, który świetnie podkreślał smak rybki, bez niepotrzebnej dominacji. Panierka chrupała, rybka niewysuszona, smakowała wybornie.
Pogoda jeszcze dopisywała wiec jedliśmy na zewnątrz i nawet dało się wytrzymać pomimo wspomnianego ruchu na pobliskim asfalcie.
Polecam to miejsce na weekendowy (lub w tygodniu, jeśli po drodze) wypad kulinarny. Nie spodziewajcie się romantycznej atmosfery, wszak klimat PRL nie do końca na niej właśnie się opierał, o czym przekonują codzienne relacje z Muzeum Wena w Oławie. Natomiast jest dobrze i smacznie. Aha, jak to w PRL, jedzenie na mieście nie jest tanie, jeśli bywasz poza siecią dotowanych barów mlecznych. Za nasze porce zapłaciliśmy po około 40 złotych.
Z drugiej strony, to koszt przeciętnie sformułowanego kebaba, a jednak rybka to smak i wystrój bardziej, od kebabowni, wyrafinowany.
1 komentarz
Mniam