Muzeum Zamkowe w Malborku.

3,M wyś.

Jak dla mnie, Malbork pozostawał legendą. Ciężko w to może uwierzyć, ale nigdy, w całym życiu, nie złożyło się jeszcze, żeby tam pojechać i zobaczyć ten zamek. Kiedy więc nadarzyła się okazja, nie zastanawiałem się dwa razy.

Dojazd do Malborka jest banalny, o ile jesteś w okolicy. Co prawda w czasie kiedy akurat byłem tam z synem, trwała mocna przebudowa drogi krajowej numer 22, która łączy Malbork z Fromborkiem, który odwiedziliśmy wcześniej. Wszystkich, którzy się tam zatem wybierają jeszcze tego lata, namawiam do skorzystania z drogi numer 55, która dowiezie was do celu o wiele szybciej. Dojazd tamtędy ma też taką zaletę, że wpadniecie na jeden z tańszych parkingów a nie na wielopoziomowy, na którym ja stanąłem, za co musiałem zapłacić 40 złotych.

Skoro o cenach, może miejmy to od razu z głowy, zwiedzanie Malborka nie należy do tanich. My wybraliśmy trasę historyczną (ponoć najobszerniejszą) w wersji z audioprzewodnikiem, który po sygnale położenia dobiera odpowiedni komentarz. Na dwie osoby, w tym jeden ulgowy, wyniosło nas to 140 złotych. Można było skorzystać ze przewodnika na żywo, ale wolimy niezależność i czasami „przewinięcie” fragmentów, które nas mniej interesują, dlatego taki wybór. Można wybrać krótszą trasę, tzw. spacerową i wtedy bilet  dla dorosłego kosztuje tylko 35 złotych (zamiast 80), ale jaki jest sens zajrzeć tutaj i nie poznać historii tego miejsca?

Na zwiedzanie zamku należy przeznaczyć, tak realistycznie, 3 do 4 godzin. My uwinęliśmy się w niecałe trzy, ale po części było to wymuszone spóźnionym przyjazdem oraz koniecznością pojawienia się na umówiony później termin w innym miejscu. Nie narzekam, ale warto jednak mieć tutaj zapas czasu, bo obiekt jest bardzo rozległy, komentarze audioprzewodnika ciekawe i aż szkoda gonić i nie posłuchać.

Skoro jednak o tym, Malbork jest muzeum, które wymaga, moim zdaniem, dopracowania. Pamiętam swoją wizytę w muzeum więzienia Alcatraz w San Francisco, które również zwiedzałem z takim audio urządzeniem oprowadzającym. Po wejściu do tamtejszej stołówki (w Malborku to oczywiście był refektarz), przewodnik wspomniał o buncie więźniów i wtem w słuchawkach usłyszałem walenie menażkami o stoły, które zresztą znajdowały się w pomieszczeniu. W malborskim refektarzu niestety brakuje tego poczucia realizmu czy przynajmniej podjęcia próby aby takowy uzyskać.

Zamek ciągnie się więc kilometrami, bramami, fosami (suchymi), korytarzami, salami, ale nawet meble, o czym nadmienia przewodnik, nie są tymi z epoki, tylko znacznie późniejszymi i często przypadkowymi. Nie chcę przez to rzec, że zabytkowe wnętrza obstawiono ikeą, ale jednak brakuje tu wrażenia autentyczności. W przypadku budowli sprzed niemal tysiąca lat, takowa by się tu bardzo przydała.

Wielki ceglany zamek, największy tego typu w Europie, zasługuje na więcej. Podobnie jak koszty jego zwiedzania, po których spodziewałbym się czegoś ponad wystawę bursztynu czy nieudolną próbę zaaranżowania pomieszczenia kuchennego, nie wspominając o ogrodzie różanym Wielkich Mistrzów, który bardziej mizerny już nie mógł być.

Nie, nie jestem totalnie rozczarowany. Malbork mi się spodobał, cieszę się, że w końcu tutaj dotarłem i zobaczyłem miejsce, które znałem tylko ze zdjęć i wyobrażeń. Natomiast, podobnie jak Muzeum Bitwy pod Grunwaldem – tutaj – stanowi on kolejną niewykorzystaną szansę i dowód na to, że polskie muzealnictwo kompletnie nie nadąża za zmianami we współczesnej komunikacji.

Dodaj media
Aby wypełnić ten formularz, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru pliki przeznaczone do przesłania. You can upload up to 30 files.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru plik przeznaczony do przesłania.

Zostaw komentarz

Likonic wszelkie prawa zastrzeżone  by

Strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny. Akceptuje Więcej