Odbyła się kolejna Auto Nostalgia. Przez lata byłem jej orędownikiem, bo kameralna, bo taka nasza i na pewno nie zorganizowana przez potentata Ptaka. Wreszcie, bo to okazja do smakowania starszej motoryzacji. Cóż, może i tak było, ale to się zmieniło.
Na Prądzyńskiego podjechałem w niedzielę, drugi dzień, bo już się pewnie tłum przewalił i będzie można spotkać znajomych, pogadać, pomacać ciekawostki. Akurat z tym macaniem to może nie do końca jestem precyzyjny. Kiedyś zajmowałem się sam sprzedażą i wiem, że dla właściciela pojazdu (lub komisanta) zainteresowani „macanci” to chyba najgorszy gatunek. Dlatego powstrzymuję się od wciskania do samochodów (a na pewno motocykli) i wsiadam tylko na wyraźne zaproszenie sprzedającego. Co polecam wszystkim jako wzór do naśladowania.
Pierwszy wstrząs przy kasach. 45 złotych za bilet. Ktoś powie, że to normalna cena jeśli chce się realizować dostęp do swoich pasji. Może to i racja, ale 10EUR za bilet do praktycznie jednej hali (i to, umówmy się, niespecjalnie dużej) jawi się drogo. Jeśli dla was nie, to nie było sprawy, ale moim zdaniem to przeginka. I znowu, gdyby tych samochodów było więcej, jakieś dodatkowe atrakcje, a może po prostu walor edukacyjny. Bo, przyznaję, sam wszedłem z akredytacją a zapłaciłem za syna, żeby się dzieciak powgrzewał w mój świat.
I wreszcie ten „mój świat”. Nie wiem, może tego nie zauważyłem w minionych latach, ale Auto Nostalgia ’23 to praktycznie autokomis z ofertami starszych modeli. Halę otwierało stoisko Giełdy Klasyków (nie powiem, niektóre nawet ciekawe a opisywana przeze mnie – tutaj – Matra Rancho wręcz zadziwiła stanem – na korzyść, oczywiście), a później były pomniejsze firmy, przy czym większość samochodów nie była w stanie dorównać poznaniakom poziomem. Natomiast niemal wszystkie opatrzono ceną.
O cenach w zasadzie nie ma sensu dyskutować, przecież wszystko jest kwestią dogadania a zaglądanie za kulisy może i jest wykonalne, za to opowiadanie o tym już niekoniecznie. Sprawa jest prosta, zaczniesz opowiadać o branżowych sekretach, to zostaniesz odcięty od dopływu informacji. Jeśli ci to nie przeszkadza, droga wolna. Zamiast o pieniądzach, wolę zawsze skupić się na łączącej nas pasji. Pewnie dlatego, że znam złotą zasadę „Trzech Kupek” gdzie tylko pierwsza oznacza kwotę zakupu pojazdu.
Mam nadzieję, że inni zwiedzający odebrali Nostalgię lepiej i wynieśli z niej wiele zdjęć i zalążki zakupowych planów. Nie wykluczam, że zawarto też transakcje, chociaż ten optymizm jest hamowany wysokością niektórych cen. Mój syn grawituje do młodszej klasyki, ale w wieku lat piętnastu to chyba całkiem zrozumiałe. Dla niego auto sprzed dekady to już coś, co trąci mocno historią. A skoro o tym mowa, wsadziłem nos do pomarańczowego Volvo 144 i odnalazłem w nim to, czego szukałem – zapach, który odgrzebał w głowie wspomnienia – to nazywam nostalgią.
Marcin Suszczewski