Karol kupił tę 146 jakieś 6 (może 7) lat temu od mojego wspólnika i cały czas jest właścicielem tej pięknej Alfy. Pięknej, chociaż ktoś powie, że to niezwykle pokraczny jednak model. Cóż, sam jestem fanem sylwetki 145 a skoro obie linie są już dzisiaj rzadkie, nie widzę nic złego w wyborze.
146 ma śliczny kolor, głęboki, metalizowany brąz. Jak nie ma słońca, wygląda jak prawie czarny, ale gdy tylko pierwsze promienie się pokażą, można bez końca podziwiać ten odcień na załamaniach nadwozia.
Co do tych, nie brakuje ich tutaj. Spuchnięte przednie błotniki (ale tylne nie), ostro poprowadzony tylny słupek czy przejście w malutki parapet u dołu tylnej szyby, w tym przypadku dodatkowo maskowany (a może podkreślony?) spojlerem.
Ten model Alfy jest całkiem przestronny. W kabinie powtórzono zabieg znany ze 145, z dodatkowo wyprofilowanym miejscem przed pasażerem z przodu. Siedzący na tylnej kanapie również nie powinni narzekać, a to za sprawą pionizacji pozycji jadących, znanej już z Uno i Punto.
W moje ręce Alfa trafiła po trzyletnim postoju. Na lawecie, bo skrzynia też odmówiła współpracy. Do wymiany poszły wszystkie hamulce, tylne amortyzatory i odboje tamtejszych sprężyn, które wypadły z mocowań. Do tego wysprzęglik, udało się kupić jeszcze ze starych zapasów, metalowy 😉.
Nawet w przypadku takiej Alfy, okazuje się, że zaczyna brakować gratów. Amortyzatory kupowaliśmy po sztuce, z hamulcami było lepiej. A skoro o nich, szlag je trafił od stania, bo w samej substancji nie były jeszcze złe.
W Alfie rozpadły się też bębenki zamków. Normalnie kruszyły się w rękach. Dorobiliśmy nowe, z nowym kluczykiem, bo stare też już praktycznie nie istniały. Przy okazji, udało się wreszcie ustawić zamek tylnej klapy. 7 lat temu ktoś musiał nacisnąć pstryczek otwierania a drugi podnieść klapę. Teraz wszystko wróciło do normy. Oczywiście, zamek w tylnej klapie też poszedł do wymiany.
Nie obeszło się bez zaglądania do silnika. Trzyletni olej nie był czarny, ale umówmy się, że była pora go pożegnać. 146 dostała pełen pakiet Forte do zbiornika paliwa (praktycznie pusty zbiornik przez ten czas, bardzo niedobrze), a także płukankę i TopEnd do nowego oleju. Plus filtry, z kabinowym włącznie.
Po tym postoju wskoczyły też nowe wycieraczki. Jako, że polubiliśmy się z Boschem, Alfa dostała takie właśnie pióra. Wszędzie, przy czym tylna wycieraczka ma tu specyficzny kształt, dlatego nowa poszła tylko sama gumka. Co jednak wystarczająco odmieniło sposób jej pracy.
Na koniec skręcanie wnętrza, nabicie klimatyzacji (układ praktycznie pusty), porządne mycie i… w drogę. Bardzo się cieszę, że ożyła. Mam nadzieję, że Karol zdecyduje się ją zachować na kolejne lata, bo jest tego warta. Gdyby jednak zmienił zdanie, pewnie będziecie o tym wiedzieli pierwsi.