Kończę właśnie mój trzeci sezon z Django i statystycznie rzecz ujmując, pokonywaliśmy dotąd jakieś 2500 kilometrów rocznie. Jak na skuter to mało i dużo. Django nie jest moim podstawowym transportem a w tym roku mocno rywalizował z nim… rower.
Retro skuter pozyskałem trzy lata temu, o tej samej porze roku czyli późnym latem 2020 roku, i trafił do mnie od poznańskiej Giełdy Klasyków w wymianie za Autobianchi Y10. Nie miałem wtedy możliwości garażowania włoskiej perełki a szkoda mi było pozostawić ją na zimę pod chmurką. Giełda akurat miała w garażu skuter i klienta na Y10, więc szybko się dogadaliśmy.
Kiedy Django przyjechało, na szafce miało raptem 2 czy 2 i pół tysiąca kilometrów. Można więc śmiało rzec, że jest ze mną niemal od nowości, chociaż wyprodukowano je w roku 2016. Innymi słowy, ktoś kto je miał wcześniej, jeździł nie więcej jak 500 kilometrów rocznie. I to, powiem wam, nadzwyczaj częste w przypadku jednośladów w Polsce. Wciąż traktujemy ja bardziej jako rozrywkę, zabaweczkę, niż poważny środek transportu.
Nie dalej, jak wczoraj, rozmawialiśmy zresztą na ten temat z kolegą, dochodząc też do wniosku, że za takim, okazjonalnym, traktowaniem jednośladów idą również braki w odzieży do jazdy, bo przecież po co w nią inwestować skoro korzystać ze skutera czy motocykla będę tylko okazjonalnie?
Coż, sprawa jest do przemyślenia, a na swoje usprawiedliwienie przejechania w tym roku tylko tysiąca kilometrów mam dwa argumenty. Pierwszy, że budowali u nas kanalizację i wyjazd był niemożliwy. Po tym piachu, który mieliśmy przed domem przez pół maja i cały czerwiec, po prostu nie dało się wyprowadzić maszyny. A potem odrestaurowałem i uruchomiłem vintage rower (50 lat to chyba już odpowiednio na vintage?), którym pokonałem tego lata, jak obliczyłem, około 1000 kilometrów właśnie.
Jak więc widać, skuter nie ma u mnie lekko i musi stawać regularnie do boju o pierwszeństwo z rowerem a nawet komunikacją miejską, z której również regularnie korzystam. Czy zatem zamierzam go zatrzymać? Chyba tak, chociaż nosi mnie na zmianę (i powrót) do motocykla, ale to już będę raczej odkładał do przyszłego sezonu. Chociaż przysłowie mówi, żeby jednoślad kupować jesienią czyli tak, jak to było w przypadku Django. I może to jest racja…
399,8K
poprzedni post
Poniżej pasa.
następny post
Mechelen.
Marcin Suszczewski
Marcin Suszczewski, pracę dziennikarską zaczął w tygodniku „Motor” w roku 1990 a następnie współtworzył kultowy „Motomagazyn”. Jako dziennikarz i edytor tekstów związany był z „Wyprawy4x4” i „ClassicAuto”. Świat motoryzacji komentował też dla TV Biznes oraz audycji radiowych Jedynki i Trójki. Marcin ma w portfolio kilkanaście ważnych kampanii reklamowych, w tym dla marek automotive. Został wyróżniony srebrnym medalem na International Media Awards za publikację w amerykańskim „Automobile Magazine”. Wraz z agencją Tony Jardine, współtworzył program PR zespołu WestMcLaren GT. Wydawał pierwszy w Polsce magazyn dla klientów marki Volvo, „Amazon”. Na co dzień zajmuje się opracowywaniem i redakcją tekstów, w tym dla rynku reklamowego jako copywriter, wszak związany był z największymi agencjami jak Lintas, Grey czy Scholz&Friends. Specjalizuje się w motoryzacji, ale jego hasła reklamowe i teksty znajdziecie przy okazji reklam wody mineralnej, kosmetyków czy elektroniki.