Dawno nie było o Hyundaiu a przecież cały czas ten pojazd jest w ruchu. Czego zapewne skutkiem kolejne dwie, relatywnie nieduże, naprawy, których należało dokonać.
Przy przebiegu 170 tysięcy kilometrów (z czego już jakieś ponad 15 tysięcy wspólnie przejechanych), zawyło łożysko tylnego koła. Wymienny jest cały element z piastą. Szczęście, że niedawno (bo w grudniu) robiłem tylne hamulce, więc demontaż poszedł gładko. Nowa piasta to koszt około 200 złotych.
Powrócił też temat zapachu oleju napędowego, ale tym razem już z dużą mocą. Zwyczajnie skończył się zbrojony przewód paliwowy zasilający pompę. Koszt wymiany, na oryginalny element marki VW (w końcu w tym samochodzie osprzęt zasilania opracował Bosch) wyniósł jakieś 100 złotych. I po krzyku. Za 10 tysięcy kilometrów czeka nas zmiana oleju i filtrów. Ciekawe czy da się to pojeździć bez kolejnych ingerencji?
Aha, w międzyczasie Elantra zawitała na stację kontroli pojazdów. Nie powiem żeby ranty błotników zrobiły tam wielką furorę, ale uznano, że struktura nadwozia jeszcze pozwala na kolejny rok jazdy. Osobiście mam apetyt na więcej odkąd, przypadkowo, odkryłem rozbudowaną regulację fotela kierowcy. Po prostu kolega pożyczył auto i ustawił „od siebie” i aby przywrócić swoją pozycję sięgnąłem odruchowo z lewej strony siedziska. Nie wiem, jak mogłem wcześniej zignorować te pokrętła, ale bardzo się cieszę, że tam zostały umieszczone.