I stało się tak, że pewnego dnia uruchomiłem Mercedesa a na wyświetlacz wjechało aż sześć komunikatów i wszystkie raczej alarmujące. Nie, żebym się takich rzeczy specjalnie lękał, ale wcześniej w tym miejscu nie pojawiało się praktycznie nic. I od razu sześć?
Po wstępnej lekturze treści owych przekazów, już wiedziałem, że nie mogę liczyć na lampy tylne, które uległy awarii. Dotyczyła ona tzw. postojówek i świateł stop. Co ciekawe, nie objęła kierunków, a przecież to ta sama lampa jakby. No to klops, pomyślałem, ale analizowałem dalej treść komunikatów. Co ciekawe, wynikło z niej, że komputer zastosował „back up”.
W pierwszej chwili nie skojarzyłem tego określenia ze wsparciem (tak po wojskowemu), ale raczej ze światłem cofania. Wyjście z samochodu i rzut oka na jego tył rozwiały jednak wątpliwości. Nieczynne dotąd lampy w klapie bagażnika przejęły rolę niesprawnych lamp skrajnych. Czyli kierunki miałem w tych zepsutych, a resztę funkcji obsłużyły lampy, które dotąd brałem za atrapy.
Skoro samochód okazał się mądry i pomocny, postanowiłem i ja wywiązać się ze swojej roli, czyli naprawiacza. Poszło w ruch forum, znajomy technik Mercedesa, a najpierw samo sprawdzenie, bo może „styki zaśniedziały”. Po konsultacjach wiedziałem już jak się sprawy mają: lampy się skończyły. Tak po prostu. I podobno to się zwyczajnie zdarza.
W tym modelu są dwa rodzaje lamp, na żarówki i na ledy oraz żarówkę. Wydawałoby się, że taki stary kapeć, a tu proszę, jaka nowoczesność. Tymi ledami zrobiono obrysówki tyłu (widać je z boku) oraz cały panel pozycji i hamowania. Jak padnie, to amen, trzeba zmieniać.
Nie wiem jaki jest koszt nowych paneli, ale postanowiłem zaryzykować, zwłaszcza, że w moim aucie prawa lampa od zakupu miała niewielkie pęknięcie, które i tak miałem w planach zniwelować – czytaj wymienić. Dlatego na forum 211 zamówiłem sobie obie lampy, jak u mnie, ale sprawne.
Koszt, z przesyłką, wyszedł 350 złotych i kiedy doszły, natychmiast rzuciłem się do wymiany. Zgodnie z przewidywaniami, ale jednak człowiek nigdy nie jest do końca pewien, wszystko zagrało od razu i teraz po awarii nie ma śladu.
A skoro tak, nie naśladujcie mnie. Najlepiej w takim wypadku podjechać na komputer diagnostyczny, który precyzyjnie wskaże przyczynę awarii i wtedy pójdziecie już za głosem portfela czy diagnosty. Ja cieszę się, że ten koszt ominąłem. I z tego, że wszystko świeci. Innymi słowy, akcja „na sześć”.