Specyfikacja pojazdu

Marka: Hyundai

Model: Elantra

Rocznik: 2002

Przebieg: 157000

O takich samochodach mówi się, że nic im nie pomoże. Ale kto by darowanemu koniowi zaglądał w zęby. Dlatego i ja postanowiłem sprawdzić jak żyje się na samym dnie samochodowej studni i wsiadłem do, ponad dwudziestoletniego, samochodu Hyundai.

Nie da się na Elantrę z tamtych lat spokojnie patrzyć. To, że nie jest piękna, to jakby nic nie powiedzieć. O ile jeszcze linia boczna jakoś da się obronić, a tylne lampy mogłyby nawet, z daleko, uchodzić za całkiem udane, to przód tego modelu wyrzeźbiono z minimalnym nakładem sił. Bo może wcale nie środków, nie wnikam. No co, szału nie ma.

To wrażenie przenosi nas do kabiny, której największym atutem jest, że nie została porwana i wyświniona. Wręcz przeciwnie, samochód jest czysty, wręcz pachnący. Po prostu nadal nie jest obiektem sztuki nowoczesnej. Zwłaszcza z ogromnym, czerwonym, guzikiem świateł awaryjnych na samym środku przeciętnie szarej deski rozdzielczej. To jedyny rzucający się w oczy element i sprawia, że człowiek zastanawia się dlaczego był tutaj aż tak istotny.

Gdy się jednak umościć na (dość twardym, co ciekawe) fotelu, okazuje się, że z ergonomią nie ma tu większych problemów a tworzywa (acz twarde) wytrzymały próbę czasu. Nic, ale to dosłownie nic, nie skrzypi, nie trzeszczy. Kurczę, ta kabina solidnością mogłaby zagrozić każdej Skodzie czy VW z tamtych lat. A skoro o VW, podświetlenie zegarów jest tu identyczne jak w niemieckich autach z tamtych lat – fioletowe.

Silnik, dwulitrowy diesel, zapala błyskawicznie, tak samo, jak Carina II, którą niegdyś ujeżdżałem. Sposób uruchamiania sprawia, że nabiera się poczucia pewności. To jest zwyczajnie pokrzepiające i przyjemne. Ma się wrażenie, że to będzie jeździć. Cóż, Elantra ma dopiero 157 000 przebiegu, więc chciałoby się, żeby to odczucie przełożyło się naprawdę. Zwłaszcza, ze mam spore plany związane z jej możliwościami dynamicznymi, ale przede wszystkim ekonomią.

A skoro o niej, przejechałem Hyundaiem  dotąd jakieś 500 kilometrów, może trochę więcej, i już na oko wychodzi mi, że pod moją nogą i nie w trasie, koreański samochód powinien zadowalać się zużyciem około 5 litrów ON na 100 kilometrów. Niemożliwe? Zobaczymy. Wlałem do pełna i odliczam. Jak wyjeżdżę zbiornik (mieści 55 litrów) to będę wszystko wiedział. Normalnie, podpowiedziałby mi to komputer pokładowy, ale tu  go brak. Jak i termometru.

Z wyposażenia Elantra ma centralny zamek, poduszki (w tym boczne) oraz klimę (do uruchomienia), ABS (to samo) i wspomaganie. Dziwiliście się pewnie, że można tak fajne auto zwyczajnie dostać do jazdy. No cóż, Hyundai ma pewną wadę, która sprawia, że jest samochodem tylko dla wybranych – korozja na wszystkich rantach błotników. Nie na drzwiach ani podłodze, ale ranty (i częściowo progi) nie stanowią powodu do dumy.

Czy to znaczy, że nasza znajomość ma określoną datę przydatności? Cóż, możliwe, chociaż nie widać, żeby wóz miał się złamać. Natomiast chcę na niego spojrzeć praktycznie i sprawić, że przed samochodową emeryturą pokona ze mną jeszcze niejedną trasę. Nie oskarżajcie mnie tu o żaden sentymentalizm. Elantra przyszła do mnie sama. Naprawdę jej nie szukałem, chociaż jeden z kolegów zapytał wprost czemu jeżdżę Mareą mimo, że ją podobno sprzedałem.

Ci co, czytają – tutaj – to wiedzą, że nie tylko kocham motoryzację, ale z marką Hyundai mam swoje znaczące związki. Cóż, może to taka karma, że nigdy auta tej marki nie miałem i przyszło nadrobić zaległości. I wiecie co, po pierwszych 500 kilometrach jestem nim naprawdę zbudowany. Nie to, że jakaś gwiazda, ale daje się tym spokojnie pomykać. Sprawnie, komfortowo i ekonomicznie. Czy coś więcej jest nam pisane? Mam taką nadzieję.

Skoro jednak mamy tu Dziennik Pokładowy a nie Kącik Poezji, napiszę, co dotąd poczyniłem przy aucie. Przeważyłem i napompowałem opony do fabrycznych parametrów. Stare stalówki nieco biją a samochód jeździł przez pewien czas ze złą geometrią i jedna z opon jest podcięta więc poszła na tył. Wymieniłem żarówki w oświetleniu rejestracji tylnej i na podsufitce. Nabyłem fabryczne (z epoki) kołpaki, do założenia przy okazji bo trzeba odkręcić nakrętki. Zamówiłem i wlałem pakiet preparatów Forte: dwa do wtrysków i układu paliwowego, jeden cleaner do turbo oraz preparat do wspomagania kierownicy, płynu było nieco za mało i akurat uzupełniłem preparatem Forte.

W następnych krokach czeka mnie wymiana klocków tył i linki ręcznego (klocki w bagażniku wraz z autem) oraz łączniki stabilizatora przód (też leżą i też były). Zapomniałbym o filtrze powietrza i zaraz jeszcze poszukam tego zdjęcia bo warto porównać na zasadzie „przed i po”. Amortyzatory są dobre, opony do zarżnięcia przez następne 10 tysięcy kilometrów. Trzeba urochomić klimę i przywrócić ABS. Nie działa zegarek na desce (!!!), to znaczy działa, ale nie daje  się ustawić. Jeszcze nie wiem co z tym zrobię. No i ta korozja. Na razie zostaje. Trzeba trochę pojeździć. Może uda się nieco zarobić to wtedy pogadamy o innej przyszłości.

O paranojo, lubimy się. A dlaczego Kimchi Car to w kolejnych odsłonach.

Dodaj media
Aby wypełnić ten formularz, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru pliki przeznaczone do przesłania. Maksymalna liczba przesyłanych plików wynosi 30.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru plik przeznaczony do przesłania.

Powiązane posty

1610002002ElantraHyundai
1915361991w124 3000EMercedes-Benz
1941652003S211Mercedes-Benz
254202013500Fiat
1597002002ElantraHyundai

Zostaw komentarz

Strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny. Akceptuje Więcej