Latem, niedługo po zakupie, wykonałem w Hyundaiu szereg prac, które miały przywrócić mu sprawność i funkcjonalność. Na liście były wtedy: rozrząd, klimatyzacja, linki ręcznego i drobiazgi w przednim zawieszeniu i hamulcach. Przy okazji zmieniłem też filtr powietrza i trzy żarówki, co pozwoliło utrzymać koreańskiemu autu zdrowe tempo przez kolejne 10 tysięcy kilometrów.
Już wtedy jednak wiedziałem, że trzeba będzie zajrzeć do tylnych amortyzatorów, które niepokojąco popuchły w kilku miejscach a samochód zdawał się nieco unosić przodem ku górze (czy raczej przysiadać na tylnej osi). Obiektem uwagi miały się stać również hamulce tylnej osi, których skuteczność pracy w widoczny sposób okazała się niezadowalająca.
W ramach przygotowań pozyskałem więc zestaw McPhersonów marki KYB na tył a także zbadałem dostępność elementów takich jak nowe zaciski hamulcowe tylnej osi. Wszystko okazało się dostępne i w ramach kolejnego pit stopu Kimchi otrzymało amortyzatory, zaciski oraz tarcze i klocki tylnej osi. Uzupełniłem również drobiazgi, jak elastyczne przewody hamulcowe czy łączniki stabilizatora.
Praca nie poszła jakoś super lekko. Tył samochodu nie tylko okazał się mocno zapuszczony, ale udało się też znaleźć kilka miejsc gdzie korozja próbowała wgryźć się w temat mocniej niż gdzie indziej. Te miejsca potraktowaliśmy ze szczególną troską, aby maksymalnie przedłużyć eksploatację auta. Natomiast miejsca mocowania nowych elementów wyglądały, z grubsza, jak nowe.
Zwieńczeniem serwisu była zmiana oleju połączona z zastosowaniem płukanki i dodatków Forte. Teraz auto jest gotowe na kolejne 15 tysięcy kilometrów eksploatacji i bardzo jestem ciekaw jak szybko nawinie ten dystans na koła, zwłaszcza w trudnym zimowym okresie.
1 komentarz
To się nazywa kompleksowe podejście do auta!