Zawsze chętnie przyglądam się nowościom. No, może nie wszystkim. Na przykład elektryczna czy hybrydowa motoryzacja jakoś mnie nie porywa. Z tym większym zdziwieniem konstatuję, że jazda starszym autem jest manifestacją super trendy nurtu.
Zobaczyłem to u znajomych. Zaczęło się, chyba, od segregacji śmieci. Jak najbardziej, sam to robię, taki jest wymóg. To jedno, a drugie, że może faktycznie minął już czas wrzucania wszystkich śmieci do jednego wora. Mam nadzieję, że tak jest. Na śmieciach sprawa jednak się nie kończy.
Ludzie ograniczają wyrzucanie jedzenia. Bardzo mądre, popieram. Oczywiście, najprostsza do tego droga to mniej kupować i przede wszystkim, mniej żreć. Wtedy to trochę, co się kupi, a potem mądrze zaplanuje jak to przygotować, człowiek jest w stanie ze smakiem zjeść a przy okazji nic nie wywalić.
Długo by tak można sprawy omawiać, ale sedno jest takie, że próbujemy na wszelkie sposoby zmniejszać nasz ujemny wpływ na otoczenie, w tym przyrodę. A jednym ze sposobów na to jest minimalizowanie korzystania na kolejnych nowo wyprodukowanych przedmiotów. To bowiem proces produkcji, wszystko jedno czego, najbardziej nasze środowisko obciąża.
To nie moja teoria, podpisało się pod nią wielu naukowców oraz… James May, jeden z trójcy prezenterów prawdziwego „Top Gear”. Jego zdaniem, pyrkająca po Afryce, 40 letnia Beczka, jest o wiele bardziej eko niż najnowszy piździk z klimą, a nie daj Boże hybryda. Dlaczego ona?
Otóż dlatego, że surowiec do produkcji jej baterii wydobywa się w Kanadzie, wiezie statkiem do Chin, gdzie produkowane są ogniwa, następnie przerzuca do Japonii gdzie są wkładane do Priusa czy innej cholery, a na koniec, zmontowany wóz jest wysyłany (też statkiem) do Europy, gdzie Kowalski już podryguje pod salonem, żeby odebrać swoje cacko.
Przeliczcie te tysiące kilometrów samego transportu, a teraz weźcie pod uwagę, że przecież tak samo, w gruncie rzeczy, jak najnowsza hybryda czy elektryk, śmiga stara Beczka. Aha, nie do końca. Ma gorsze radio, pewnie dziurawą klimę i nie nie wygląda jak origami. To akurat zaleta. Więc, gdzie lezy problem?
To proste, w nas. Podobnie jak z jedzeniem, lataniem na byle basen do Tunezji czy Tajlandii (transport lotniczy zamiast pojechać, jak ludzie, w rodzime góry czy do wód) i coraz to nowszym modelem absolutnie wszystkiego. To my jesteśmy tym czynnikiem, o który rozbija się cała ta sprawa. Bo my chcemy mieć nowsze lampy, sportowsze fotele i brzytwiejsze heble, nie wspominając o kolejnej turbinie, która z pół litra pojemności wygniecie diabelską moc. Po to, żeby to wszystko oddać w cholerę, kiedy wygaśnie okres korzystnego wynajmu.
Można sobie zatem z dumą powiedzieć, że pijąc stare wino, jedząc spleśniały ser i jeżdżąc autem bez dachu, jesteśmy w absolutnej szpicy dzisiejszych influencerów i trendseterów. Z tym, że zwyczajnie lubimy te nasze starsze fury a jemy to, co jemy. Jak by na to nie patrzyć, żyjemy lub jesteśmy bardzo blisko prowadzenia życia w stylu #zerowaste.
Czy mnie to cieszy? Niespecjalnie. Czego bym bowiem nie zrobił czy nie napisał, w tym samym czasie, setki ludzi oglądają nowy model Skody czy czegokolwiek innego i marzą o tym, że będzie ich stać na miesięczną za to ratę. Konsumpcjonizm zasuwa pełną parą. W tym czasie, ci sami ludzie czytają o #zerowaste i kiwają dumnie głowami, bo przecież odrzucili rybę z frytkami na plastiku i poszli do knajpy z normalnymi talerzami.
Namawiam was i zachęcam do poszerzania tego, co już wspaniale czynicie. Ja zapoznałem się, w tym celu, z książką szwedzkiego doktora Marklunda „Skandynawski sekret” i zamierzam od teraz wprowadzać mini głodówki na koniec tygodnia. Nic mi to nie zaszkodzi, a może pomoże. Dodam, że już od dawna jem wspaniały chleb gryczany i wsuwam warzywa z pobliskiego targu. Nie, nie z Hiszpanii.
Mało było o samochodach? Może i tak, ale zapamiętajcie niektóre z tych tez, bo może się zdarzyć, że zajedzie wam drogę jakaś aktywistka w swoim eko Porsche i wykrzyczy żebyście spieprzali ze swoim starym śmierdzącym kapciem. Wtedy będziecie wiedzieli jak z nią rozmawiać. O ile z akywistkami jest to w ogóle możliwe. Liczę, że tak.