Zanim dojdzie (lub nie) do jakichkolwiek rozstrzygnięć w centrum stolicy, pozwolę sobie na garść uwag na temat aktualnego stanu transportu publicznego, bo to on, a nie właściciele wyklętych ze strefy pojazdów, będzie musiał nagle unieść wzbierającą ludzką falę. I mam obawy, że nie da rady.

Ktoś powie, że nie ma się o co martwić, wszak mamy w Warszawie autobusy i tramwaje, a do tego jeszcze metro, nawet dwie linie. I nie zapominajmy o aż trzech liniach Szybkiej Kolei Miejskiej. Niby to wszystko powinno dawać dobry wynik i faktycznie, w samym centrum jakoś jeszcze daje, ale poza nim, już niekoniecznie. Organizacja transportu to jedno, ale wolę omówić kwestię taboru, bo to ona będzie miała kluczowe znaczenie w ostatecznej porażce stołecznego zbiorkomu. Już tłumaczę dlaczego.  

Zacznijmy od autobusów, co wolicie: rodzaj paliwa czy marka/model? Dla ułatwienia, czerwone autobusy jeżdżą na… chyba prościej by poszło wyliczyć czym nie są zasilane, ale dobra, niech będzie: LPG, CNG, elektrownia, diesel, hybryda. Starczy by przyprawić odpowiedzialnego za zakupy paliwa o bezsenne noce? No, ba. A co dopiero, kiedy na kawie spotka się z gościem od obsługi technicznej. Ten bowiem utrzymuje gorącą linię z serwisem marek: Solaris, MAN, Mercedes-Benz, Autosan a dojdą mu (albo już doszły) Ikarusy. Niby w tym ostatnim przypadku wystarczy odgrzebać stare notesy i znajomości, ale z drugiej strony, od wycofania starszych modeli minęło już ze ćwierć wieku. Wiele z tamtych namiarów mogło już stracić na aktualności.

W tramwajach mają łatwiej, ale tylko pozornie. Wszystkie niby na prąd, ale te z Korei już na dzień dobry poobcierały się o stołeczne wysepki i trzeba było krawężniki przebudować. A co kiedy o poranku tramwaj Hyundai odmówi współpracy? Pomijam różnicę czasu, ale koreański tramwaj to, w tej części Europy, raczej rzadkość. Czy w zajezdniach trzymają ludzi z fabrycznego serwisu, którzy mogą o 5 rano wbić pod wagon i usunąć usterkę? Bo o zapełnionych częściami regałach nikomu chyba nie trzeba przypominać.

I znowu, niby jeszcze łatwiej ma metro. Ruskie wagony już niemal na wymarciu, a zresztą wojna w Ukrainie dała pretekst żeby się już ich całkiem pozbyć. Jedno z głowy. O ile jednak wagoniki Siemens’a (w stylizacji, podobno, BMW) świetnie się dotąd spisywały, postanowiono postawić na czeską konkurencję i do miasta przyjechały nowe, inne, wagony ze Skody. Nie słyszałem sensownego uzasadnienia takiej decyzji i domyślam się tylko, że Hyundai nie podjął się przebudowy tramwaju na metro w odpowiednio krótkim czasie. Poza tym Skoda znana jest z budowania tramwajów i tylko koło ucha brzęczy mi niemiło, że z dekadę temu tę właśnie czeskiego potentata przejął pewien rosyjski magnat, ale może mi się tylko wydawało.

Nie będę katował rozważaniami na temat wagonów SKM, bo to akurat jeden z bardziej konsekwentnie i (chyba) sensownie realizowanych projektów. Szkoda, że tak bardzo rozciągnięty w czasie, oraz zabawne, że do stacji na Lotnisku Chopina trzeba drałować kilometrami, ale cóż, starają się i nie ma im co palca w oko wsadzać. Pozostańmy więc przy powyższych dwóch przykładach i dopiszmy do nich nieco europejskiego kontekstu. Nie, żebym był jakiś politycznie nagrzany, ale Warszawa Ratusz wymachuje unijną flagą ile wlezie. Dlatego wydawać by się mogło, że dygnitarze są na gorącej linii z burmistrzami np. Berlina czy Wiednia i zasięgają u nich porady, również w kwestiach transportu publicznego. Otóż, na pewno nie.

Tę pewność wywodzę z kilku informacji odnośnie wspomnianych miast i tamtejszej organizacji tej właśnie, dość istotnej, kwestii jaką jest komunikacja zbiorowa. Zwłaszcza w kontekście szykowanych zmian, wdrażania stref wyłączonych, pobierania sakramenckich opłat za parkowanie oraz wydłużania w nieskończoność inwestycji w parkingi podziemne, które (jak ta na Placu Powstańców Warszawy) kończą się zabudową z ozdobnych donic, którą później usuwa się by spruć wszystko w imię inwestycji w garaż. Skoro więc miasto nie proponuje infrastruktury dla samochodów (ani rowerów, bo przecież ich również nie ma gdzie parkować, że o skuterach czy większych jednośladach nie wspomnę), a wskazania opłat w parkometrach pomylić można z wynikami LOTTO, zawrócę więc do tematu autobusów i tramwajów.

Wspomniane Berlin i Wiedeń miałyby bowiem coś ciekawego do przekazania ludziom spod znaku Syrenki (zresztą całkiem korzystnie przestylizowanej ostatnio po latach tego bohomaza z przyklejonym radośnie, trywialnym hasłem). Konkretnie, że np. nie opłaca się tam eksploatacja elektrycznych autobusów, bo prąd do takich zastosowań kosztuje upiornie drogo (a właśnie, czy miejskie spółki też za prąd płacą tyle, co piekarnie?) to jeszcze badania toksyczności spalin, w autobusach z nowoczesnymi dieslami, wskazują tak znikome zanieczyszczenie, że nawet nie warto tego porównywać z korzyściami płynącymi z drogich elektryków. Z kolei, w takim np. Wiedniu, cała flota autobusowa została zakupiona u producenta spod znaku gwiazdy. Przy czym w ścisłym centrum wykluczono tam z tras ciężkie przegubowce i zastąpiono je niewielkimi busikami, które kręcą się często i przewożą po kilkanaście osób. I wystarczy.

Z powyższych informacji płynie kilka wniosków, które wysnuć umiem nawet ja, a przecież nie zasiadam w stosownych władzach. Po pierwsze, musisz mądrze opracować siatkę połączeń i konsekwentnie ją rozwijać. Wiadomo, trudno o tym mówić kiedy ma się na plecach peerel z ciągnącą się latami budową pierwszej linii metra. Ale demokrację mamy już od z górą trzech dekad, więc była chwila żeby to ogarnąć. Po drugie, stawiasz na infrastrukturę, bo wiadomo, że zawsze będzie potrzeba by do centrum dostać się czymś innym niż rower (zima) czy autobus (masz walizki dla uchodźców) i niekoniecznie pasuje ci jazda taksówką. Poza tym, prawo do korzystania z legalnie zakupionego pojazdu wydaje się jednym z tych niezbywalnych więc po co je sztucznie ograniczać. Ludzie swój rozum mają, potrafią mądrze korzystać z przedstawionej oferty. Skoro ją olewają, to nie z nimi a z ofertą jest coś nie tak.

Można te rozważania snuć jeszcze długo, ale pewnie nikt ich równie długo nie będzie studiował. Dlatego na koniec podzielę się jeszcze radą, która płynie z wcześniej przedstawionych obserwacji, a może się okazać przydatna dla miejskich urzędników. Pamiętajcie Państwo by raczej ograniczać liczbę partnerów, bo serwisowanie współczesnych pojazdów nie jest proste ani tanie. Poza tym, jak się kimś dobrze umówisz, płyną z tego same korzyści. Co prawda nie dla ciebie bezpośrednio, ale na pewno dla miasta, które reprezentujesz. Kto zatem wie, może pomysł z kupowaniem czołgów w Korei nie jest ostatecznie taki głupi?

Marcin Suszczewski, ilustracja: Miasto Warszawa

Zapraszam też do obejrzenia materiału przygotowanego w zajezdni na Ostrobramskiej w Warszawie podczas święta komunikacji miejskiej gdzie gościliśmy z kamerą razem z kolegą Maćkiem Zientarskim – tutaj.

Dodaj media
Aby wypełnić ten formularz, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru pliki przeznaczone do przesłania. Maksymalna liczba przesyłanych plików wynosi 30.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru plik przeznaczony do przesłania.

1 komentarz

PIT. - Likonic 2023-02-15 - 20:51

[…] SCT. […]

Reply

Zostaw komentarz

Strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny. Akceptuje Więcej