Jakiś czas temu znów pojechałem z kolegą Markiem jego Cadillakiem Eldorado. Miał być plan zdjęciowy w hali, potem wyszło, że jednak niekoniecznie. Wylądowaliśmy na jednej z ulic starej części warszawskiego Mokotowa. I tylko Marek nie był mi w stanie powiedzieć cóż za artystę tam spotkamy. Bo, że chodzi o kolejny teledysk – patrz tutaj – to było od początku jasne.

Poprzedni wypad do krainy współczesnej muzyki, zakończył się pewną niechęcią ze strony mojego starszego, nieco, kolegi. Muzyka wyraźnie nie trafiła w jego gusta i pogodzić się z tym musiał sam wykonawca. Co, trzeba mu przyznać, zniósł z godnością i nawet próbował swoją sytuację w przystępny sposób wytłumaczyć.

Obawiałem się zatem, że teraz historia może się powtórzyć, a Marek nie kryje przed nikim swoich poglądów, co czasem staje się przyczyną nie tyle komplikacji, co może tarć, które na planie zdjęciowym są z pewnością niepotrzebne. Tam bowiem czasu jest niewiele i trzeba zrobić to, co sobie reżyser i ekipa zaplanowali.

Trzeba przyznać, że ten plan był dobrze zorganizowany. Wszystko mieli przemyślane i obliczone co do sekundy, a jednak w gotowości wprowadzania pewnych zmian. Jak tylko bowiem pojawiliśmy się na miejscu, pan reżyser zakochał się w Marku i zapragnął powierzyć mu drobną rólkę do odegrania. Co będziecie mogli zobaczyć, bo Marka widać w pierwszych sekundach klipu.

Największym zaskoczeniem był dla mnie sam wykonawca, bo jednak nie byłem przygotowany na spotkanie z gwiazdą. A taki status należałoby chyba nadać Krzysztofowi Zalewskiemu, który nie tylko trzęsie krajowymi listami przebojów, ale również pokazuje się na niemal każdym plenerowym koncercie w sezonie 2024.

Nie śledzę przebiegu jego kariery, ale nawet ja wiem, że z wykonawcy relatywnie nieznanego, Zalewski wybił się na sam świecznik. Może to kwestia wsparcia od wytwórni, wszak ten wykonawca pracuje pod skrzydłami Kayaxu. I znowu, nie jestem z branży, ale to nazwa, która każdemu mówi, że trafiło się w dobre miejsce polskiej sceny muzycznej.

Sesja przebiegła zabawnie, Krzysiek jest osobą skromną, nie gwiazdorzy, ale też nie da się o nim rzec, że to jakaś mega przylepa. Raczej skryty, robi robotę, co nie znaczy, że na pewności siebie mu nie zbywa. Pewny swego, coraz odważniej wypowiadający się w tekstach, Zalewski sięgnął teraz po zmiany wizerunku. Ostrzyżony krótko, w glanach i podkoszulku. Trochę przedwojenny Warszawiak.

„Roboty” – taki tytuł nosi utwór, do którego kręcenia ekipa wykorzystała Eldorado i trzeba przyznać, że załoga Zalewskiego poczuła się w nim doskonale, a on sam sprawiał wrażenie jakby ten samochód prowadził codziennie. Tak mu, na serio, dobrze szło. Chociaż Marek początkowo na żadne jazdy nie chciał się zgodzić.

Ekipa nad materiałem pracowała tego dnia od świtu, ale „nasza” część trwała tylko 4 godziny. Wizyta na takim planie to zawsze ciekawe przeżycie. Jest szansa poznać nowe twarze, pogadać o biznesie, który jednak jest nieco oderwany od codzienności. Trochę tak jak klasyczna motoryzacja, ale może tego wątku już nie będę rozwijać. Zapraszam do obejrzenia klipu, poniżej.

Dodaj media
Aby wypełnić ten formularz, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru pliki przeznaczone do przesłania. You can upload up to 30 files.
Kliknij lub przeciągnij do tego obszaru plik przeznaczony do przesłania.

Zostaw komentarz

Likonic wszelkie prawa zastrzeżone  by

Strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny. Akceptuje Więcej