Nareszcie, po latach, udało się wreszcie doprowadzić logotyp marki Fiat do formy, która łączy tradycję z nowoczesnością. Ukośniki, które debiutowały, o ile dobrze pamiętam, na atrapie chłodnicy modelu Uno pierwszej generacji, teraz wróciły, w nieco odświeżonej formie.
Jako wielokrotny właściciel samochodów tej włoskiej marki, mam prawo wypowiedzieć się w tej kwestii. O ile bowiem to, co przymocowano na nosie mojego Malucha w Bielsku, zamieniłem w końcu na oryginalną fiatowską plakietkę (wiem, VinPolizei by tego nie aprobowało, ale mi się tak bardziej podobało), to w kolejnych Fiatach miewałem mieszane odczucia.
Najgorzej, nie tylko pod względem wyglądu, ale nawet jakości wykonania znaczka, było chyba na poliftowym Doblo (rzadki przypadek, kiedy polift w Fiacie wyglądał lepiej od samochodu pierwszej serii). Tamto stanowiły, stylizowane na te sprzed wojny, litery na szkarłatnym tle i w salonie kolory były jeszcze w miarę w porządku, natomiast po wyjeździe za bramę, natychmiast zaczęły blaknąć.
Tym większa była moja radość gdy nabyłem, parę lat temu, model Marea a tam, na nosie, tkwiły ukośniki, które montowano tam dość krótko i zostały zastąpione właśnie literami, za to w wieńcu laurowym i na granatowym tle. To z niego wyewoluował później napis „FIAT” na wspomnianym szkarłacie.
Marea swoje ukośniki wozi wciąż dumnie i one się nie starzeją ani nie blakną. Poszczególne kreski odpowiadają literom z nazwy firmy i tylko, aż do teraz, całość prezentuje się nowocześnie, ale jednak dość chłodno. Czemu zaradzono w najnowszej wersji logo włoskiego producenta, a to przez dodanie kolorów włoskiej flagi, czyli chwytem od lat używanym np. przez Vespę.
Żeby nie było zbyt łatwo, równolegle funkcjonować będą dwa oznaczenia: właśnie te „włoskie” ukośniki oraz liternicze: „FIAT”. I tu jestem trochę w kropce, bo jako fan ukośników, powinienem oporować wariacjom, ale stylizowany napis, używany ostatnio na grillu np. Tipo, również mi się podobał i zacząłem wierzyć, że tak już pozostanie.
Jak to zwykle ze znaczkiem Fiata bywa, tak się nie stało i znów mamy ten typowy południowy chaos, który łączy i dzieli zarazem a w każdym razie daje ludziom temat do nowej rozmowy nad pizzą i przy winie. Ja już sobie tego oszczędzę i wino wypiję za zdrowie tego, co jest. Inaczej się bowiem, jak widać, nie da.