Dziwne zmiany za spore pieniądze.
Lorinser to znany tuner Mercedesa. Może trochę ekscentryczny, nie do końca wierny statecznym, do niedawna, ideałom marki. Ale w końcu to samo można rzec np. o AMG.
Jednak to, co Lorinser wyprawia poza Europą, powoduje lekkie pływanie gruntu pod nogami. I nie jest to uczucie pozytywne. Raczej prowadzi do nudności.
Przy okazji tegorocznego Oldtimer Show natknąłem się na dwa samochody marki Mercedes-Benz, sprowadzone z Japonii i opatrzone znaczkami Lorinsera. Już z daleka wydało mi się, że coś jest z nimi nie tak. Konkretnie, przód starszej S klasy wydał się jakby przełożony siłą z jednego z chińskich modeli, niech to będzie Brilliance.
Podszedłem by zweryfikować swoje zdalne wrażenia a sprawy, z każdym krokiem, przyjmowały coraz gorszy obrót. O ile felga jeszcze nie przedstawiała się tragicznie, to sztuczne wloty na przednich błotnikach, zmienione profile błotników i dołożone z tyłu lotki oraz zderzak, już tak.
Wydawało mi się, że tzw. straszny tuning skończył się z latach 80. Być może w Europie tak, w Japonii na pewno nie. O ile jednak modyfikowanie trzycylindrowych Daihatsu z JDM można zrozumieć, w końcu pod trzepak trzeba czymś podjechać, to jak uzasadnić to?
Zapraszam do spojrzenia na zdjęcia i mam nadzieję, że nie popsułem nikomu posiłku.