Majówkowe szaleństwo sprzyja refleksjom odnośnie przydatności (i nieprzydatności) samochodów. A przecież marzymy o nich w przeróżnych, czasem, formach. Okazuje się jednak, że jak przyjdzie co do czego, to pewne z nich okazują się całkiem wystarczające. Ktoś jednak spyta, do czego?
Golf to, jak wiadomo, wzorzec samochodu. Nie za mały, nie za duży. Tak, w sam raz. Ale właśnie, w sam raz do czego. Bo przecież nie jesteśmy wszyscy tacy sami. Mamy różne potrzeby, upodobania. Ktoś lubi jazdę w terenie, inny zapakować rower czy kajak. A wtedy Golf może okazać się niewystarczający.
To prawda, ale majówka właśnie dowodzi, że nasze wyskoki są raczej sporadyczne i w codziennej eksploatacji, to właśnie Golf, i jemu podobne konstrukcje, okazują się optymalne. Czy zatem takiego rozwiązania powinno się poszukiwać. A co wtedy z tymi okazjonalnymi potrzebami. Nie mówiąc o tych głębszych, podszytych emocjami.
Jakie bowiem emocje wywołuje Golf? Poza tym, że łechce naszą pragmatyczność, o ile w ogóle występuje w człowieku takie miejsce, gdzie jest ona ukryta, bo liczne badania i obserwacje wskazują, że na ogół bardzo trudno jest do niej dotrzeć. Bo gdyby było, to nawet politycy nie mieliby w naszym życiu większej roli do odegrania.
Jak się jednak okazuje, to właśnie pragmatyczność sprzedała tego Golfa w jeden dzień za kwotę 3950 Euro a śliczny Citroen XM męczył się przez dwa tygodnie na aukcyjnym portalu, tylko po to, żeby ostatecznie wycisnąć coś w okolicach połowy tej kwoty. Jak to więc o nas świadczy?