Rzadko można w Europie spotkać Caprice, który trafił tu jako nowy. Owszem, trochę amerykańskich samochodów przyjeżdżało w europejskiej specyfikacji, sam kupiłem niegdyś Pontiaca Grand Prix z rynku szwajcarskiego. Najczęściej jednak, „made in USA” przyjeżdża w kontenerach na indywidualne życzenie.
Tak było i w tym przypadku, więc trzeba pogodzić się z niedogodnościami w postaci podwójnego licznika prędkości (w dużych milach i małych kilometrach) czy radia, które z odbiorem europejskich częstotliwości miewa problemy. Jako, że Caprice jeździł już w Szwecji, nie martwiłbym się o lampy, chociaż licho wie. Może być, że nadal świecą na wprost i tam to nikomu nie przeszkadzało a nasz diagnosta stanie tutaj w poprzek.
To jednak niuanse w porównaniu do największego problemu, jakim bez wątpienia może się okazać nonszalancja w spalaniu etyliny. Jako kilkukrotny właściciel amerykańskiej motoryzacji (w tym V8) chciałbym tu jednak rozwiać krążące legendy. Takie pięć litrów potrafi zadowolić się przysłowiową dychą, chociaż w codziennej eksploatacji należałoby bardziej liczyć się ze średnią w okolicach 15 litrów, zwłaszcza w mieście.
Jeśli ten aspekt nie wywołuje u potencjalnego nabywcy ataku duszności, reszta będzie dokładnie taka, jak na obrazku. Będziemy królewsko wozić się za kierownicą wspaniałego pontonu, który przy odrobinie dobrej woli ze strony kierowcy potrafi zamielić kółkiem, ale przede wszystkim wygląda i brzmi jak mało co na ulicy. Na klasyka to bardzo dobry materiał. Nie tylko dobrze wygląda na zlocie, ale wygodnie nas dowiezie na miejsce i z powrotem.
Chevrolet Caprice
Rocznik: 1991
Wycena domu aukcyjnego Bilwebauctions: 48 000PLN. Samochód wylicytowano ostatecznie za 29 400PLN. Ponieważ w trakcie licytacji osiągnięta została tzw. rezerwa, transakcja odbędzie się.
Zdjęcia: Bilwebauctions