Kto nie widział tego kryminalnego serialu, temu go serdecznie polecam. Może nie ma tutaj dynamicznych scen pościgowych ani pięknych bohaterów. Jest za to detektyw Vera, która w spadku po ojcu jeździ po wzgórzach Cumbrii niebieskim Land Roverem 90. Prawie takim, jak ten na zdjęciach.
Prawie, bo te samochody tyleż łączy, co dzieli. Samochód pani komisarz jest starszej daty dieslem i chociaż ładnie zapala i sprawnie się przemieszcza, to jednak gdzie mu tam do stylistycznych ekstrawagancji wersji Heritage.
W miętowym 90 inne jest niemal wszystko, od lamp, przez elementy stylizacji i całe wnętrze. Nie tylko zegary czy deska rozdzielcza są tutaj nowego typu, ale też fotele czy elementy wnętrza. Chociaż wcale bym się nie zdziwił gdyby, pod tym całym blichtrem, dekiel podłokietnika obciągnięto dermą, którą od spodu, w stylu na odwal się, przymocowano wraz z wyściółką, takerem.
Zamiast sprawdzonej pięciocylindrowej jednostki, pod maską auta z 2016 roku siedzi diesel 2.2, którego pochodzenia powinno się doszukiwać w fabryce Forda. Zresztą nic w tym dziwnego, ten sam silnik instalowano w modelu Freelander drugiej generacji, ale również Mondeo.
Kilerem w tym przypadku jest też proponowana cena, na którą komisarz Vera raczej nie mogłaby sobie pozwolić ze swojej policyjnej pensji. Co innego utrzymanie takiego samochodu, bo to relatywnie prosty i, wbrew obiegowym opiniom, trwały samochód. Jeśli świętej pamięci Tata zadbał o niego jak należy, pani komisarz pozostaje tylko sprawy nie zaniedbać.