Sierpień zaczęliśmy od Citroena CX więc istnieje obawa, że każdy inny samochód straci na zestawieniu z francuskim modelem. Nic bowiem nie jest od Cytryny bardziej odjechane, oczywiście poza modelem DS, którego to sukcesu (przynajmniej technicznie) marce nie udało się powtórzyć.
Dzisiejszy Citroen to blade wspomnienie tego, czym byli w latach 60. i później. Zamiast hydropneumatyki, mamy elementy gumowo-olejowe, którą ją udają. W miejsce silników mamy silniczki, niektóre z nich o nieco nadszarpniętej doświadczeniami klientów reputacji.
Innymi słowy, źle się zadziało nad Sekwaną, o czym w czasach CXa może jeszcze nie wszyscy tam wiedzieli, ale rozmowa z Danielem Abramssonem, ówcześnie pracującym nad kolejnym flagowym modelem Francuzów, może dawać wiele do myślenia i jeszcze tu do niej wrócimy.
Dla odmiany, w BMW wówczas dopiero się rozkręcali i ten egzemplarz e12 jest tego dobrym przykładem. Niemcy przyjęli kilka założeń technologicznych oraz estetycznych i naprawdę nie da się powiedzieć, że nie udało im się tego długo utrzymać.
Wręcz przeciwnie, każda kolejna „Piątka” stanowi rozwinięcie tego samochodu. Właśnie tego, a nie Neue Klasse, który jednak, wydaje się, aspirował nieco wyżej, co mu się jednak nie do końca udało. Napęd na tył, dobra ergonomia, świetne prowadzenie, wyrafinowany, acz ascetyczny, styl. Te wartości zdefiniowały markę BMW na lata, a właśnie auto serii 5 było ich zawsze ucieleśnieniem.
Czy można więc powiedzieć, że Francuzi przegrali samochodową wojnę z Niemcami? Cóż, i tak i nie. DS9, który dzisiaj stanowi pewien odpowiednik CXa, praktycznie się nie sprzedaje i jest wydmuszką na bazie mniejszego modelu. Nie da się o nim nic ciekawego powiedzieć, podobnie jak o całym projekcie DS., który jest dęty i istnieje chyba tylko w wyobraźni szefa marketingu.
Citroen nie przemycił do współczesności nic z atrybutów CXa, może poza przednim napędem, ale to chyba niewystarczający powód do chwały. Natomiast BMW, cóż, stało się trochę ofiarą swoich eksperymentów stylistycznych i skłonności do technicznej przesady, z najnowszym wcieleniem M5 ważącym na poziomie 2 i pół tony.
A skoro tak, może nie ma co poświęcać uwagi współczesnym wersjom dawnych pomysłów, i lepiej przeznaczyć ułamek kwoty, za którą marki aktualnie proponują swoje modele, na auto w idealnym stanie i noszące to wszystko dobre, co potem nieuchronnie zepsuto lub utracono.
Galeria

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl

Zdjęcie: PremiumClassics.nl
1 komentarz
Nie da się zdobyć większego szpanu wśród dzielnicowych kumpli