Pokrętne były (i są) losy marki Lotus. Z początku wszystko wydawało się proste, wystarczyło projektowanie jak najlżejszych samochodów, które świetnie sprawdzały się na torze. Ale, to były tylko początki. Potem sprawy się skomplikowały.
Dzieckiem tych komplikacji, oraz złożoności ścieżek dostaw i poszukiwania np. silników, jest właśnie model Elan. Przedni napęd i takoż zamontowany silnik to jeszcze w nim najmniejszy problem. Model pochodzi bowiem z czasów kiedy w Lotusie powodziło się średnio a wsparcia dla niewielkiej marki z brytyjskiego Norfolku poszukiwano gdzie popadło.
Akurat padło na General Motors, ale to nie jest w historii Lotusa najbardziej oczywisty wybór. Dlatego właśnie znajdziecie w kabinie przyciski z pierwszej Omegi a silnik ze znaczkiem Isuzu. Swoją drogą, kojarzy ktoś model Omega Lotus? I czy muszę coś jeszcze dalej tłumaczyć?
Elan nie należał do najgorszych modeli marki, ale też nie był specjalnie lubiany, pewnie właśnie ze względu na kompromisy jakie poczyniono, aby mógł w ogóle powstać. Za mało nowoczesny, by zdobyć tym uznanie i w ogóle nie na tyle klasyczny, by oprzeć się na sentymentach. Elan mógł zatem liczyć głównie na nowych klientów, zwabionych możliwością kultowego znaczka przy kluczykach.
Dręczony awariami model nie odniósł w końcu wielkiego sukcesu ale zakończenie tej historii było co najmniej zaskakujące, bo prawa do niego przejęła, raczkująca wówczas, Kia, której szefostwu zamarzył się sportowy wóz z prawdziwego zdarzenia. Od dwóch lat ktoś próbuje Kię Elan sprzedać, za całkiem zresztą rozsądne, wydawałoby się, pieniądze, ale bez skutku.
Co ciekawe, receptę Brytyjczyków skopiował Fiat i tak powstała Barchetta, ale może to przypadek. Chociaż może i nie, bo również nie odniosła specjalnego sukcesu. Na pewno nie zagroziła dominacji Mazdy MX-5, a to również samochód gdzie brytyjskie korzenie odegrały główne skrzypce.