PRAWDZIWA WŁOSZCZYZNA I DO TEGO CZERWONY.
Zerojedynkowa pozycja pedału gazu, sprężyste zawieszenie i szaleństwo w oku kierowcy to niezbędne elementy każdego włoskiego samochodu.
Tymczasem u nas standardowo proponowano kupującym Cinquecento z silnikiem 700 ccm. No litości, jak można było po wszystkich latach upokorzeń w Maluchu, w ogóle wyskoczyć z pomysłem wyglądającego na wskroś nowocześnie fiacika z czymś takim w charakterze napędu?
Dwa cylindry, niezbyt imponujący dźwięk i słabowity ciąg. To na pewno nie było auto marzeń. Już prędzej za takie mogło uchodzić auto z silnikiem 903 ccm. To też nie był szatan ale napęd był w pełni adekwatny. Tak, właśnie to słowo najlepiej oddaje jego charakter.
No dobrze, ale gdzie ta cała włoska fantazja, te sportowe osiągnięcia grupy Fiata, może chociaż niuch ze stajni Ferrari. Szczęściem i na to przyszła pora wraz z wprowadzeniem modelu Sporting. Niby nic, po prostu przełożono napęd z Punto, ale w Cinquecento to wreszcie było to.
Sporting nie był ostatnim słowem w dziedzinie tuningu tego matchbox’a. Dodawano turbo, a nawet napęd 1.2 – też z Punto. To już jednak były przeróbki fabryki a nie seryjne Fiaty. Natomiast Fiat dał temu modelowi jeszcze jedną, ale jakże znaczącą wersję – Schumacher.