Tak ten kolor mojego Saaba nazwał kolega i muszę przyznać, że z początku wcale mi się to nie spodobało. No bo jak to tak, moje auto, które dzielnie wyposażałem w kolejne, kupowane po całym świecie, fabryczne dodatki, z którym odbyłem wiele długich podróży, w tym taką po Skandynawii, a tu tylko pomidor?
Po kilku tygodniach doszedłem jednak do wniosku, że na pewno nie mamy tu do czynienia ze strażackim czerwonym lub rosso corse a prezentowana barwa faktycznie najlepiej przypomina to, co wjeżdża nam przed nos kiedy zamówimy pomidorową. I trzeba się z tym zwyczajnie pogodzić a potem przejść do kolejnych modyfikacji.
Mojego 9000 przywiozłem z Niemiec kiedy tylko otworzyły się na to granice. Miał już wtedy około 300 tysięcy kilometrów przbiegu, ale dzielnie dalej mi służył. Zresztą nie tylko mi, wszak to „Pomidorem” odbierałem ze szpitala moją nowo narodzoną córeczkę, dla której zresztą potem nabyłem saabowskiego patentu fotelik z komorami powietrznymi dla jeszcze większego komfortu latorośli.
Fotelik ostatecznie przydał się Ricie dopiero w Krokodylu, który był kolejnym zakupem, ale najwięcej swoich saabowych kilometrów, to dziecko wyjeździło właśnie w pomidorowym samochodzie i nie da się tego nijak teraz odkręcić ani temu zaprzeczyć. Zwłaszcza, że rok temu zdała prawo jazdy, skończyła 18 lat i teraz sama zasiada za kółkiem samochodu. Dodam, że dorosłe lekcje odbyła u mnie za kierownicą Land Rovera Discovery i bardzo dobrze jej szło. O skuterze nie wspomnę.
Wracając do Saabów, prezentowany egzemplarz to lubiana przez oszczędnych Szwedów przejściówka czyli auto w budzie CS, ale z rozwiązaniami CC, który zresztą też był przejściówką pomiędzy Saabem tzw. płaskonosym (tak, był taki również w przypadku 9000) a CS a charakteryzował się większymi i pochylonymi nieco reflektorami. Z kolei CS miał je znów pionowe i niskie. Nieważne, bo kierownica nadal jest bez poduszki, podobnie jak schowek przed pasażerem, który potem zniknie zastąpiony poduszką pasażera. Ale na pierwszy rzut oka, to już ten nowoczesny CS.
Auto jest świetnie zachowane i niepokoi mnie tylko ta krzywo zamknięta maska, ale z tego co pamiętam, miała dwa zamki więc możliwe, że na prawym jakoś nie załapała. To wielka rzadkość, że udało się Bilwebauctions coś takiego wynaleźć i na pewno z wielką przyjemnością ktoś go będzie używał, kiedy już zostanie wylicytowany. A ponieważ zawsze zależy mi żeby publikowane w Likonic auta trafiały ostatecznie do Polski, znowu daję wam szansę na udział w owej aukcji i zakończenie jej sukcesem. Wiedzie do niej link w ramce z danymi samochodu.