Już jakiś czas temu stuknęło temu modelowi 40 lat a Uno wciąż prezentuje się świeżo i nowocześnie. Może nawet tym lepiej, im bardziej uboga jest dana wersja, bo w przypadku wersji Turbo i.e. dosadnie daje się w tle słyszeć muzykę lat 80.
Kultowy inżynier poruszał się oczywiście Maluchem, ale to było dekadę wcześniej. Gdyby serial powstawał w czasach Uno, to bardzo możliwe, że nadzorca Trasy Ł docierałby w błota budowy za kierownicą Fiata, który już wtedy mocno motoryzował Polskę.
Uno nie był samochodem dla każdego, ale tylko u nas. W normalnym świecie, to było nic takiego, ale w Polsce, kto mógł sobie na Uno pozwolić, to już był ktoś. Z reguły lekarz, przedstawiciel wolnego zawodu, raczej nie cinkciarz ani badylarz. Natomiast nie dla nich było Turbo i.e.
Te dwie małe literki podkreślają oczywiście zastosowanie w tym modelu elektronicznie dozowanego wtrysku paliwa, co dla wyposażanych w ssanie zwykłych Uno było nie do pomyślenia. Te auta łączyła też tylko nazwa i pewnie jakość wykonania tylnej półki.
Podobne odczucia miałem w mojej Y10, która o ekstrasach i prestiżu modeli Turbo mogła tylko pomarzyć. Podobnie jak i o osiągach. Chociaż w tym przypadku, wersje Turbo charakteryzowała zwyczajnie dzikość, to były wszak początki okiełznania korzyści turbodoładowania.