„Zrobotyzowane” zmiany biegów to był wielki szał lat 90. Miała je niemal każda szanująca się marka, od Saaba, przez Alfę i BMW, po Smarta i… właśnie Renault. Niektórym wychodziło to lepiej, innym tak sobie. Generalnie moda przeminęła, kiedy weszły dwusprzęgłówki. O tyle niesłusznie, że „robotyki” nie były idealne, ale proste. Za to DSG to już inny poziom wydatków przy eksploatacji.
W przypadku Twingo, automatyczność pracy skrzyni polegała na tym, że nie trzeba było wciskać sprzęgła zanim zainicjowałeś procedurę zmiany biegów. Czyli trochę tak, jak w normalnej ręcznej skrzyni, kiedy samochód nie jest twój i nie musisz się ewentualnie liczyć z kosztami napraw. Przy czym nieprawdą jest, że bez sprzęgła zmieniać biegów się nie da. Owszem da, ale z wyczuciem.
Easy zrzucało z człowieka odpowiedzialność za owo wyczucie. Po sięgnięciu do lewarka napęd był jakby odpinany i załączany ponownie po wbiciu biegu. Zresztą, nie było jak tego zrobić inaczej gdyż samochodów ze skrzynią Easy nie wyposażano nawet w pedał sprzęgła. Niby urocze, całkiem proste, ale jakoś tak, zupełnie niepotrzebne. W końcu i tak wymagało wachlowania dźwignią.
Wspomniane skrzynie DSG i automatyczne pracują za człowieka. Można im stawiać pewne zarzuty, przy DSG, że podszarpuje przy niskich prędkościach, a automat, że robi po swojemu i nie da się nad nim zapanować dokładnie tak, jakby się tego chciało. Jednak wyręczają człowieka w pewnej czynności. Easy, dla odmiany, zostawia ręce pełne roboty, ale zwalnia od myślenia… nogę. Może to i lepiej.