Nie będę udawał, że czuję markę Audi. Paru znajomych miało. Ba, nawet własny ojciec miał, i to w całkiem zacnej, mocnej wersji z miłym wyposażeniem. Natomiast to wszystko za mało, żebym z Audi poczuł jakąś więź. Zresztą z VW mam podobnie.
Audi pewnie zdaje sobie z tego sprawę i od lat staje na rzęsach, żeby takich, jak ja, sceptyków, jednak sobie zjednać. Ścieżka ta, moim zdaniem, i tak prowadzi donikąd. Przecież nie możesz mieć pretensji do kogoś, że cię nie kocha. Coś nie działa, nie klika, i nic nie da się z tym zrobić.
Natomiast z ciekawością przyglądam się jak Niemcy próbują przyciągnąć ku sobie uwagę. Od rajdowej legendy Quattro, przez drogowe modele z tęgimi asocjacjami z Porsche. Nie zapomnę poprzednika tego modelu, czyli wściekle niebieskiego kombi z lusterkami wstecznymi z 911.
Tu wszystko jest bardziej stonowane, Audi wyraźnie nie czuje się swobodnie ze swoim szaleństwem i nawet najgłupsze wybryki woli ubrać w garnitur i krawat. Otrzymujemy wtedy auto z wielkim potencjałem piractwa, ale nikt o tym nie wie i się nie domyśla.
W tym jest zapewne jakaś metoda. W komentarzach pod aukcją trwa dyskusja o serwisowaniu tego egzemplarza i okazuje się, że wszystko jest tu udokumentowane, z fakturami włącznie. Co cieszy bo, wraz z niskim przebiegiem auta, daje szansę na sporą dawkę emocji, przy niskich kosztach.
Co nie znaczy, że S4 jest modelem ekonomicznym lub tanim w eksploatacji. Wręcz przeciwnie, ale zadbany egzemplarz to zawsze powinien być nasz pierwszy wybór. Zresztą przekonuję się o tym niemal zawsze, przy każdym kolejnym własnym aucie. Tylko niektóre były wcześniej zadbane.