Modyfikacje seryjnych samochodów stały się osią legendarnej Wood&Pickett ale nie chce mi się wierzyć, że z premedytacją zniszczyli oni błotniki w nowym Mini, tylko po to żeby wetknąć tam tzw. obrysówki.
Przyznam, że kiedyś, po dłuższym pobycie w USA, sam byłem ich fanem. Rety, jak się cieszyłem kiedy Volvo wdrożyło je w europejskich wersjach S/V40 a potem S80. To był dla mnie znak, że z obrysówkami da się żyć. Ba, mam je w Mercedesie, ale tylko z tyłu. Zresztą Volvo w swoich autach też je dalej stosowało.
Co jednemu pasuje, u drugiego wygląda komicznie, i tak jest z obrysówkami w tym Mini. Raz, że do jego rozmiarów spokojnie wystarczyłaby pojedyncza, ale sposób w jaki je umieszczono i samo rozmieszczenie, zwyczajnie uwłaczają temu autu.
Cóż jednak zrobić, skoro auto zakupiono w salonie w specyfikacji na Amerykę Północną i Szwajcarię, a potem od razu przesłano do wspomnianych Wood&Pickett gdzie zostało poddane kuracji luksusującej. Skóry, drewno, lakier, elegancja. Nawet w tak niewielkim aucie.
Włosi z Lancii mylą się zatem kiedy ogłaszają, że ich Y10 był pierwszym krokiem w kierunku luksusowych minisamochodów. Anglicy byli w tym zdecydowanie pierwsi. Natomiast fakt, na Wyspach zajmowali się tym rzemieślnicy, a Włosi wdrożyli temat na skalę przemysłową.