Niedawno pisałem o filmie „Red58” dokumentującym poszukiwania zaginionego egzemplarza Porsche 911, uczestnika maratonu Londyn-Sydney. Kierowcą auta był wtedy Sobiesław Zasada, znany między innymi (zwłaszcza później) do podróżowania w komfortowych warunkach (klimatyzacja i automatyczna skrzynia biegów). Aż dziw, że w maratońskim pojeździe nie zastosowano więc chociaż zdejmowanego dachu.
Auta z odkrytymi nadwoziami niekoniecznie nadają się do sportu i mam tu na myśli samochody typu kabrio, bo torowe pojazdy z otwartą kabiną to zupełnie inna kategoria i nawet dzisiaj można takowe napotkać, chociaż też już dosyć rzadko. Wszystko bowiem jest dobrze, gdy warunki pogodowe są sprzyjające. Gdy jednak następuje ich pogorszenie, wtedy rywalizacja w aucie z odkrytą kabiną nabiera kolejnych poziomów adrenaliny.
Z drugiej strony, kiedy patrzy się dzisiaj na bezlitośnie orurowany egzemplarz modelu 911, który skierowano na trasę kilku tysięcy kilometrów słynnego maratonu, nie budzi on skojarzeń z komfortem. Wręcz przeciwnie. To niewielka przestrzeń, na dodatek klaustrofobicznie otoczona zabezpieczeniami, które sprawiają, że człowiek w kabinie czuje się chyba jeszcze bardziej narażony na niesprzyjające okoliczności.
W jednym z prezentowanych w filmie wywiadów – więcej o tym – tutaj – Zasada mówi, że to inżynierowie Porsche nalegali na zastosowanie klaki przeciw kangurom. Porsche, jako jedyny z uczestników Londyn – Sydney, dołożył w swoim aucie takie rozwiązanie a jak mówi pan Sobiesław, i tak nie udało się, na australijskim odcinku rajdu, napotkać ani jednego z tych uroczych ale i rzekomo dość zadziornych zwierząt.
Innymi słowy, trzy startujące w imprezie „911” obarczono dodatkowym ciężarem i wizualnie zdeformowano a korzyść z tego była żadna. Tym bardziej rozczula, udana zresztą, rekonstrukcja oryginalnego orurowania, na które nie powstała w Porsche żadna techniczna dokumentacja. Odbudowy dokonano więc na podstawie jedyne zachowanej klatki oraz dokumentalnych zdjęć. Efekt końcowy, jak się domyślacie, jest równie pokraczny co w trakcie rajdu.
Czy startując do Londyn – Sydney dzisiaj, pan Sobiesław zażyczyłby sobie chociaż zabudowy z modelu Targa, aby jazdę przez tysiące kilometrów przynajmniej trochę sobie, i koledze z załogi, uprzyjemnić? Nie wiem, wszak to pytanie nie pada we wspomnianym filmie. Ja natomiast takiego Porsche posmakowałem i mam wrażenie, że nie chciałbym oglądać go pod domem w żadnej innej wersji. A na pewno nie z klatką na kangury.