To właśnie przyniósł rok 1981 w Polsce. Co innego w USA, gdzie zadebiutował wtedy ten model Camaro, trzeciej już generacji. Innymi słowy, tam zastanawiali się, jak klientom dać powody do radości, a u nas nie było nawet ruchu w takim kierunku.
Kiedy patrzę na to Camaro, jakoś nie czuje się, że model ma czterdzieści lat na karku. Sylwetka jest ostra, dynamiczna, stanowcza. Nie pozostawia cienia wątpliwości, co do amerykańskiego pochodzenia samochodu. Co innego wnętrze.
Ale znowu, nie tyle stylistyka, która jest ponadczasowa i dobrze zniosła próbę czasu. Bardziej o przemijaniu przypominają klawisze, starszej generacji radio czy klimatyczne podświetlenia, z moim ulubionym „kalkulatorowym” podświetleniem zegarka w radiu.
Mam osobisty powód do sympatii dla Camaro, w końcu był nieco, mechanicznie, spokrewniony, z moim G-Body Monte Carlo. Ba, większość elementów pod nadwoziem, miały wspólne. Ale Monte był luksusowy, a Camaro sportowy. I tu nie ma dyskusji.
Inna sprawa, że czterdzieści lat temu, ale niestety i dziś, mamy do czynienia z dużym napięciem na wschodniej granicy Polski. Tym razem jednak, kolebka Camaro deklaruje, że jest w tym z nami, a nie przeciwko. Co powinno wiele zmieniać.