Zima już chyba na dobre nas opuściła, a jeśli nawet jeszcze pojawią się gdzieś przymrozki, to po najbliższym weekendzie ma na nas spłynąć ciepełko. I dobrze, bo starsze samochody mrozu nie lubią. Nie dlatego, że zimno, to raczej sól, którą posypywane są drogi w mroźne dni, jest ich największym wrogiem.
Pisałem na ten temat w Katalogu Likonic, konkretnie o dwóch znajomych warsztatach zajmujących się zabezpieczaniem antykorozyjnym pojazdów. Pierwszy z nich, Mike Sanders – tutaj – to koncepcja specjalnie opracowanego tłuszczu, który po podgrzaniu jest aplikowany na samochodowe podwozia. I drugi, Waxoyl – tutaj – szwajcarski środek zabezpieczający oparty na woskach.
Jak Polska długa i szeroka, trwa debata nad wyższością jednego sposobu zabezpieczeń nad innym, i jeszcze innym. Do tego dochodzą odwieczne stereotypy dotyczące zabezpieczeń dokonywanych przez producentów, a jeszcze częściej ich braku. Są tacy, co twierdzą, że auto zaczyna rdzewieć już na fabrycznej taśmie. Inni, że korozja wdaje się tylko wtedy, gdy pojazdowi przytrafiła się stłuczka.
A widoczny na zdjęciach Citroen CX jest dowodem na to, że wszyscy mogą się mylić i dobra kondycja starszego auta zależy wyłącznie od warunków, w jakich jest eksploatowane. A te, z kolei, wcale nie muszą należeć do idealnych, za jakie powszechnie uważa się te panujące w Hiszpanii czy Kalifornii.
Francuska limuzyna całe swoje życie spędziła bowiem na północy Szwecji, gdzie była eksploatowana również zimą. Rzecz w tym, że w tych regionach nie korzysta się z soli, a samochody jeżdżą po prostu na kolcowanych oponach. Wbrew obiegowej opinii, klimat tam też nie należy do wilgotnych. Mimo znacznych mrozów, odczucie zimna bywa dużo mniejsze niż np. w Polsce.
Czy zatem nasze klasyki są skazane na jazdę wyłącznie w porze letniej? Cóż, różnie się do tego podchodzi, ale rozsądek podpowiada by jednak oszczędzić im zimowej kąpieli w solance. Kto zatem chciałby się zimą pokręcić, powinien chyba wówczas planować skandynawskiej eksploracje. Co zresztą może okazać się bardzo ciekawe.