Można powiedzieć, że ktokolwiek nadał temu modelowi akurat takie oznaczenie, ten miał wgląd w odległą dość przyszłość, skoro przewidział, że jego produkcja potrwa prawie 12 lat. Dokładnie to 11, bo akurat tyle upłynęło od startu produkcji w 1968 roku, do jej zakończenia w roku 1980.
W tym czasie powstało aż 4,2 miliona egzemplarzy R12 i to tyko we Francji. A przecież samochód u nas znany jest głównie za sprawą importowanej z Rumunii Dacii, chociaż prezentowany w ofercie egzemplarz pochodzi akurat z Hiszpanii i tam został zmontowany.
Gwoli ścisłości, warto dodać, że ten model produkowano w sumie w 14 krajach i, jeśli przyjąć taki odnośnik, produkcja trwała aż do roku 2004 (Dacia), ale powiedzmy, że legendy jak wiecznie żywy Peugeot 405, którego produkcję zakończono niedawno w Iranie nie muszą i nie powinny nam służyć za odniesienie. Głównie dlatego, że nie będą one traktowane całkiem serio jako kolekcjonerskie.
Raz na dłuższy czas trafiają się w motoryzacji, chociaż coraz rzadziej i akurat lata 60. były tego trendu wylęgarnią, samochody kompletnie ponadczasowe. Takie, że nawet dzisiaj robią wrażenie sporo młodszych niż by sugerowała data opracowania czy produkcji.
Miałem ten „problem” z moją Y10 gdzie zarzucano mi poruszanie się świeżym samochodem na żółtych, co wydawało się wielu wręcz niemoralne. Podobnie by było pewnie i z tą „dwunastką”, która po latach prezentuje się świetnie i nowocześnie. I podobnie jeździ.
Jak na obowiązujące np. u nas ceny klasyków, R12 wydaje się również dziwnie tania Być może to kwestia, że pochodzi z hiszpańskiej produkcji (czyli jakby nie w pełni oryginalna, ale jednak nie tak niechlujna jak Dacia), Może też być, że a minus policzono tutaj tapicerkę przednich foteli, która wymaga uwagi, lub właśnie nieuwagi. Przy proponowanej cenie, raczej pozostawiłbym baranie skórki i nie cieszył się jazdą, zamiast bawić w renowację.