Kiedy patrzysz na przód tego Studebakera, myślisz pewnie, że jest niepodobny do żadnego innego samochodu. Namawiam zatem by uważniej spojrzeć na jego wspaniale narysowany grill i dostrzec, że identyczne ornamenty woziły w tamtych czasach samochody marki Mercedes-Benz.
Długo by snuć stylistyczne opowieści. Dość powiedzieć, że Studebaker był w USA również dystrybutorem niemieckich samochodów, więc nieważne czy projektant Brooks Stevens padł pod ich urokiem czy też ktoś z działu marketingu zasugerował mu takie rozwiązanie. Dość, że ten prominentny element akurat tak ukształtowano i efekt okazał się całkiem ciekawy.
Studebaker był w tamtych czasach w dość kiepskiej sytuacji finansowej a chciano za wszelką cenę zaktualizować wygląd samochodów. Miały być osadzone w stylistyce lat 60. zamiast 50. więc w modelu Hawk pozbyto się również płetw na tylnych błotnikach oraz dodano niewielkie lampy tylne inspirowane Lincolnem, a także ciekawe wypełnienie tyłu nadwozia ze szczotkowanej stali.
Luksusowe coupe napędzano silnikami V8. W tym samochodzie, pod maską mamy bazowy napęd z bardziej rozbudowanym gaźnikiem, co skutkowało mocą 225 koni. W późniejszym czasie pojawiły się też nieco większe silniki, na dodatek z kompresorem (Super Hawk), które rozwijały moc ponad 100 koni wyższą. Hawk był autem stosunkowo lekkim (masa własna tylko półtorej tony), co sprawiało, że sprawnie rozpędzał się z każdym ze swoich silników.
Obecność modelu GT w Szwecji jest zupełnie zjawiskowa bo w 1962 roku wyeksportowano raptem 947 sztuk tego modelu (a w kolejnych dwóch latach niespełna drugie tyle), co czyni go białym krukiem amerykańskiej motoryzacji. Sprzedaż na rynku wewnętrznym wyniosła z kolei tylko 10 razy więcej co stanowiło z kolei dziesiątą część wyników uzyskiwanych przez konkurencyjny model Forda – Thunderbirda.
A skoro o nim mowa, chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że szerokie słupki C i profil tylnej części nadwozia Hawk’a wydaje się do niego właśnie nawiązywać. Jak to mówią, z przodu Mercedes, z tyłu Thunderbird… czy jakoś tak.