Kiedy kilka lat temu Renault odrodził sportową markę Alpine, musiał postawić na design najbardziej rozpoznawalnego modelu, którym jest A110. Ale to 310-ka była modelem, który miał szansę wprowadzić Alpine na luksusowe salony, chociażby z powodu oferowanego komfortu, który znacząco przewyższał legendarnego Plaskacza.
Coś w tym przewyższaniu było, bo porównując wsiadanie i pozycję za kierownicą, w 310 czujesz się niemal jak w autobusie, kiedy w 110 masz wrażenie podróżowania pod powierzchnią asfaltu. Wiadomo, w sportowych samochodach tak trzeba, ale tam wysokość nadwozia doprowadzono do absurdu i w zasadzie powinno się ją określać „niewysokością”.
Jak w wielu innych przypadkach np. Porsche 911 i Cayenne, toczą się od lat dyskusje wrogich obozów, gdzie konserwatyści zarzucają sympatykom nowszego modelu brukanie historii marki oraz jedynej słusznej koncepcji konstrukcyjnej. W Alpine latami nie było takich problemów, bo marka po prostu zniknęła. Czy jej odrodzenie to prawdziwa kontynuacja tamtej historii? Nie mi oceniać.
Pocieszające, że w ofertach Likads mamy aktualnie oba modele więc wszelkie dylematy można łatwo rozwiać, po prostu przymierzając się do obu. O ile jednak 110 powala urodą i historią sportowych startów, to 310 nadaje się do współczesnej jazdy bez snucia podejrzeń o masochizm kierowcy. Co tobie bardziej pasuje, dowiedz się dla siebie.
1 komentarz
[…] Więcej o AlpineRenault A310 – tutaj. […]