Renault to taka firma, że lubi zaszokować swoimi projektami. Citroen jest ekscentryczny, ale jednak stara się być elegancki, za to jego domowy konkurent nie przebiera w środkach i wali między oczy. Skutecznie.
Jest wiele samochodów z Regie Renault, które szokowały w chwili debiutu, ale i po latach czuje się, że były czymś więcej niż tylko kolejnym modelem w katalogu. Tak się dzisiaj pamięta Twingo czy Vel Satisa, ale warto przewinąć kalendarz i spojrzeć w przeszłość tej marki.
Już samochody takie jak R16 (pierwszy hatchback) czy superlimuzyna R20, ale też sportowe modele R17, które proponowano w dwóch stylach nadwozia (z zabudowanym słupkiem C albo z pełnymi szybami bocznymi).
Nie wspominam o takich oczywistościach jak R5, ale wypada nadmienić o wersji Alpine czy Turbo, żeby ostudzić nieco hegemoniczne zapały miłośników VW, dla których GTi jest tylko jedno, bo do sprintu te modele stawały jak równy z równym.
Z kolei Fuego obiecywało wspaniałe osiągi, ale nie one były tutaj kluczowe. Tu liczył się styl, a tego Fuego miał pod dostatkiem w każdym milimetrze. Od klinowatej sylwetki, przez tylną szybę jak w Porsche 924 po plastikowe wstawki wzdłuż nadwozia, to robiło wrażenie.
Czas nie okazał się dla tego projektu zbyt łaskawy, być może właśnie ta ilość dodatków z tworzywa sprawia dzisiaj nieco tandetne wrażenie i prowadzi do refleksji, że jednak Porsche poradziło sobie z wiekiem lepiej.
Z drugiej strony, 924 spotkać można na każdym zlocie, za to Fuego praktycznie wcale. Co może stanowić o jego przewadze.
Renault Fuego
Rocznik: 1985
Cena wywoławcza: 29 500PLN