Jest w tym coś, że Hondami jeżdżą emeryci. Zaobserwowano to w swoim czasie w Wielkiej Brytanii a paradoksalnie, ogromnym powodzeniem cieszyło się w tej grupie debiutujące UFO w postaci modelu Civic.
Pomimo wielkich nakładów na technologiczną innowacyjność, silne ramię w postaci wspaniałych jednośladów oraz silników do łodzi a nawet samolotów (bo Honda takowy zbudowała i parę lat wstecz zawojował on rynek maszyn dla biznesowych przelotów), japońska marka od lat bezskutecznie zmaga się z falą sympatii ze strony osób starszych.
To prawda, Hondy kupują też inne grupy wiekowe, a niektóre z modeli (zwłaszcza te z literką „R”) przyciągają chyba wnuków tej najważniejszej dla Hondy grupy odbiorców. Na szczęście, głównie dla Hondy bo w sumie co to komu przeszkadza w jakim wieku spotykasz użytkowników swojego auta w serwisie, nie wszystkie modele można oskarżyć o nudę, bo to ona wkradła się do katalogów marki, pomimo wspomnianych starań.
I ten biały pojazd jest najlepszym tego dowodem. Można było zrobić Integrę jak Bóg przykazał, ale w Hondzie nikt się z tym podejściem nie zgadzał. Dlatego powstało nadwozie w formie odważnego klina, z klapkowymi reflektorami i paskiem świateł tylnych, o który posądzać można było wówczas tylko Włochów z Alfa Romeo w ich modelach 33 i 164.
Czy takie zmiany, plus zaawansowana technika pod maską, zmieniły profil nabywców Hondy, nie jestem do końca pewien. Natomiast nie będę udawał, że pojawienie się tego egzemplarza w pewnym sensie mną nie wstrząsnęło. Tak, o nudzie zdecydowanie nie może być tutaj mowy.
Honda Integra
Rocznik: 1989
Cena wywoławcza: 35 000PLN