Kto wchodził na teren zakładów TVR (ale to samo było w Lotusie) ten mógł poczuć się jakby wcale nie dojechał do Anglii a po prostu Niewiadowa. Dominujący w tych wszystkich miejscach był bowiem zapach poliestrowych żywic, z których formowano nadwozia pojazdów. Przy czym do samochodów trafiała jeszcze mechanika.
Mógłby ktoś pomyśleć, że się nabijam z kultowych brytyjskich marek, ale nic podobnego. Po prostu taką przyjęto wtedy technologię budowy, bardziej opłacalną niż w przypadku wielkoseryjnych producentów z ich stalowymi nadwoziami.
TVR (ale i Lotus) wywodzą się z nurtu kit-car i obie marki to ów ruch wyewoluowany na same szczyty. Miałem przyjemność gościć w tych miejscach w początkach lat 90. i wtedy obie były naprawdę sławne i pożądane.
Wiatr historii (oraz nadmierna wiara w siłę i szlachetne pochodzenie rosyjskiego kapitału) zdmuchnęły świeczki na torcie TVR. Lotus miał więcej szczęścia i trwa do dzisiaj, aczkolwiek uwikłanie z petrodolary nigdy nie będzie łatwe czy zdrowe (patrz też Aston Martin).
W aukcji mamy przedstawiciela TVR, który łączy dawne z nadchodzącym nowym. A może tylko przygląda się nowemu z narastającym niedowierzaniem. Cóż, już za kilka lat ten fason nadwozia będzie w stajni Petera Wheelera nie do pomyślenia. Natomiast prostota napędu, owszem.
Radzę zwrócić uwagę na 350i i nie przejmować się jego powierzchownością. Jak każdy TVR, ten również zbudowano z myślą o trackday’ach oraz zdeterminowanych użytkownikach. To nie wóz dla panienek z dobrego domu. Ma swoje braki, ale żółtodziobowi odgryzie głowę przy próbach szpanowania na ulicy.
Do TVR trzeba mieć pewną rękę, jak do wszystkiego, co nie waży, za to ma niemal 200 koni mocy i do setki zbiera się w około 6 sekund. To nic, że pod maską mamy stary silnik Rovera. To wręcz wspaniale, bo ma świetną elastyczność. I źle, bo przy masie własnej tylko nieznacznie przekraczającej tonę, trzeba się mieć bardzo na baczności.