Mieliśmy w naszym rejonie świata coś na kształt odpowiednika tylnonapędowego samochodu rodzinnego. Produkowali go Czesi, czyżby wciąż zapatrzeni w konstrukcyjne idee pana Porsche? Jednak każdy, kto miał przyjemność uruchomić silnik R8 (a potem 10) a potem się tym samochodem przejechać wie, że czeskie doświadczenie to nie było całkiem to.
Niby wszystko się zgadzało, bo umieszczenie silnika identyczne, rozwiązania kabiny podobne, ale jakoś proporcje Skoda zrobiła po swojemu a moc czeskich napędów nie mogła konkurować z tym, co do dyspozycji kierowcy dawali Francuzi.
Pomysł na takie jeżdżenie jest w Renault starszy, bo sięga jeszcze modelu Dauphine, ale tu został mocno zmodernizowany, dodano miękkości zawieszenia, przestrzeni w kabinie i precyzji w prowadzeniu. Samochód wyglądał też o niebo bardziej bojowo, co może nie jest w rodzinnej limuzynie konieczne, ale jednak się przydaje.
Białe Renault powstało w hiszpańskich zakładach FASA, a już mieliśmy – tutaj – samochód z tamtejszej produkcji. I całe szczęście, że wciąż są hiszpańskie zasoby, skoro modele z Francji pokazują się coraz rzadziej. Może spece wyłapią jakieś, między nimi, różnice, ale na pierwszy rzut oka te auta niczym się, jak dla mnie, nie różnią.
Wspomniałem o agresywniejszym wejrzeniu R8 i było już o tym – tutaj – w kontekście modelu z zupełnie innej strefy kulturowej, ale renówka była też dla ludzi o mocnych nerwach, przynajmniej kiedy przyszło ją tankować. Zobaczcie jak blisko silnika umieszczono wlew benzyny. I wyobraźcie sobie czym kończyć się mogła nieostrożność podczas tego procesu.