Jak Skoda, tylko drożej.
Z pewnych względów, napęd zabudowany w bagażniku samochodu, był w tamtych latach popularnym rozwiązaniem.
Taki napęd znajdziecie w Renault ale również w Volkswagenach i Skodach, nie wspominając o kultowym 911. Ciężko powiedzieć, dlaczego taki układ napędowy uznawano za pożądany. Wszak niezmiennie łączył się z… niesterowalnością samochodu czego najbardziej, bodaj, ekstremalnym przykładem był VW 411, gdzie użytkownicy celowo obciążali bagażnik zlokalizowany pod przednią maską.
Poza negatywami dla przyczepności i prowadzenia się samochodu (zwłaszcza w zakrętach pokonywanych na mokro), dochodziły kwestie związane z chłodzeniem silnika. Cóż, umieszczony w tylnej części, niezbyt efektywnie wyłapywał chłodzące powietrze. W ciepłe dni sytuacja się pogarszała.
Do tych wszystkich bolączek, inżynierowie Renault postanowili dorzucić od siebie coś specjalnie ekscytującego. Otóż, sprawili, że niemal każde tankowanie mogło zakończyć się pożarem lub nawet wybuchem paliwa. Jak? Wystarczyło umieścić wlew benzyny pod pokrywą silnika i zaledwie o centymetry od rozgrzanego silnika. Nieprecyzyjne nalewanie paliwa prowadziło do bardzo nieciekawych konsekwencji. Sprawa tak poważnie zaciążyła na reputacji modelu, że niektóre stacje benzynowe wręcz zakazywały właścicielom R10 tankowania przy dystrybutorach.