Ja nie wyglądam na Jamesa Bonda.
Nie jesteś przystojny jak Roger Moore? Nie martw się. Za kierownicą takiego P1800 nie będzie tego aż tak bardzo widać a kusząca linia, coś o co raczej trudno w wozach marki Volvo, zrobi za ciebie robotę.
Coraz mniej tych aut pojawia się w ofercie. Nic dziwnego, z wiekiem ich po prostu nie przybywa. Na tym zresztą polega jedna z tajemnic klasycznej motoryzacji. I klasycznego wszystkiego, skoro o tym mowa. O ile bowiem wszelakich dóbr doczesnych z aktualnej produkcji, możemy nakupić na tony, o ile tylko nas na to stać to w przypadku starszych obiektów, nasza zasobność czasami schodzi na drugi plan.
Byłem ostatnio uczestnikiem skomplikowanej transakcji zakupu starszego samochodu. Miał 50 lat, więc to określenie jest jak najbardziej na miejscu. Właścicielowi nie tyle zależało na spieniężeniu auta, co na uzyskaniu pewności, że trafi ono w ręce kogoś, kto je rozumie i zadba tak, że wóz jeszcze nieraz ucieszy niejedno oko. W ten sposób odrzucił pół świata, na które składają się osoby obracające autami.
Samochód był też dość rzadkiej marki i na dodatek niekoniecznie ultra pożądanej, co tylko utrudniało znalezienie właściwego kandydata na kupującego. W końcu się taki znalazł i wszystko przebiegło w miarę sprawnie, ale tylko to niewielkie grono zainteresowanych wie, ile godzin rozmów i wzajemnego poznawania się, towarzyszyło finalizacji zakupu.
Jeśli zatem spoglądacie na takie Volvo, nie bierzcie pod uwagę wyłącznie jego wartości w tabelkach sprzedażowych, które w przypadku tak wiekowych egzemplarzy, z góry obarczone są poważnym błędem. Pomyślcie też o przemijalności bytu, zarówno materialnego, jak i ludzkiego. Czyli dostępie do tych aut, zwyczajnie następnego może już nie być, i niebywałym zaszczycie jakiego dostępujecie wraz z możliwością wyłożenia swoich pieniędzy w zamian za lata chuchania i dmuchania na auto.
Nie są to wartości jakkolwiek policzalne, ale wzywam do uszanowania cudzych starań i troski. Klasyk na kółkach to trochę jak drzewko bonzai. Niby nic ale weź o to latami dbaj, żeby potem ktoś przyszedł i zamienił twój czas i troskę na liczby. Nie jest to łatwe, czasami wręcz niemożliwe. I teraz, czy masz prawo odmówić, bo ci się dany nabywca zwyczajnie nie spodobał? Ależ tak, po stokroć.