Chiński przywódca Mao uznał, że wszyscy powinni wyglądać jednakowo, dlatego zlecił uszycie i noszenie jednakowych mundurków przez wszystkich Chińczyków. Zachodni świat się na to burzył, bo przecież każdy z nas jest inny i ma inne potrzeby. Tymczasem w statystykach sprzedaży samochodów na Starym Kontynencie od lat brylują Corolla z Octavią. To jak, naprawdę tak cenimy inność?
Na nią postawiło BMW w modelu Z1 i musiało się z tego rakiem wycofać. Oczywiście, mówiąc, że Z1 miał być zawsze ekskluzywnym modelem z produkcją na niskim poziomie, żeby tę ekskluzywność mu właśnie zapewnić. Cóż, Mazda z roadsterem MX-5 nigdy czegoś takiego nie opowiadała i sprzedawała ile kto wziął. A brali sporo. W przeciwieństwie do BMW.
Można powiedzieć, że BMW przesadziło z pomysłem na swój samochód. W końcu kto to widział te chowane w progach drzwi, przy okazji przypomnijmy (to akurat fakt), że zajmowanie miejsca w samochodzie było przez to raczej utrudnione, czego nie da się rzec o konstrukcji Mazdy. Rzec można – tradycyjnej, ale jednak łatwiejszej do korzystania.
Z drugiej strony, nic w Z1 nie było nadzwyczajne, może poza tymi drzwiami, a mechanicznie to było po prostu zwykłe auto BMW z typowymi rozwiązaniami dla marki (a przy okazji dla roadstera). Z1 miało więc w rękawie wszystkie asy, ale to nie zapewniło mu sukcesu. Może więc było zbyt inne jak na to, co ludzie byli wtedy w stanie znieść?
Ponad 30 lat od wyprodukowania zielonego Z1, sytuacja nieco się zmieniła. Dzisiaj taki roadster ma zasadniczą przewagę nad czymkolwiek innym, co można by kupić za 75 tys Euro. Pod maska ma bowiem sześciocylindrowego benzyniaka, na liczniku raptem 11 tysięcy przejechanych kilometrów oraz świadomość, że tych aut powstało raptem 8 tysięcy sztuk. No i śmiesznie chowane drzwi.