Do niedawna miałem na oku jeden samochód z polskiego rynku, który przyciągał mnie ku sobie. Ba, na dniach nawet przesłałem sprzedającemu pewną propozycję, moim zdaniem całkiem godną rozważenia. Cóż z tego, skoro pojawił się (znienacka) konkurent, który może pokrzyżować ustawione szyki.
Tym wypatrzonym, i to chyba nie będzie specjalne zaskoczenie, był opisywany – tutaj – Fiat 127, który tak wam się spodobał, że w grudniu zeszłego roku zamknął listę triumfatorów comiesięcznych rund Plebiscytu Lajkonik Roku – tutaj. Zgrabny, ładny, w fajnym zielonym kolorze, ten Fiat mógł z powodzeniem przejąć pałeczkę po Autobianchi Y10. Nie dość, że odpowiednio cofnął by mnie w latach produkcji, to jeszcze oferuje odrobinę więcej przestrzeni, chociaż nie mocy.
127 nadal jest w ofercie i nadal uważam, że warto go sobie kupić, chociażby po to, by móc bez strachu poruszać się po niektórych polskich miastach, gdzie na człowieka czyha Czysta Strefa. Z tym tematem zmierzę się już wkrótce przy okazji eksploatacji nowego daily, ale to jeszcze temat, do którego będzie okazja powrócić pod koniec miesiąca.
Tymczasem jednak, na sprzedaż ktoś wystawił auto mniej więcej w wieku Fiata, ale znowu, nieco większe, chyba nawet rzadsze. I nie wiem, nie jestem do końca przekonany, czy ładniejsze, ale na pewno nie brakuje mu uroku. Może poza naklejaną boazerią której tak też nie lubię w ówczesnych Saabach, np. 99.
Simca 1200 to może nie jest auta aż tak, jak 127, nowoczesne, ale jestem pewien, że wrażenia zza kierownicy będą podobne. Natomiast większy gabaryt auta sprawia, że na wakacyjne wycieczki, i miejskie pojeżdżawki, będzie równie dobra jak włoskie auto. Przy czym, aby do tego doszło, należy spełnić kilka warunków.
Przede wszystkim, wziąć udział w licytacji (i ją wygrać), potem zorganizować odbiór auta z Hiszpanii (koszty, koszty) a może przy okazji również wycieczkę po Europie (a czas wyjątkowo sprzyja). A na sam koniec, zarejestrować auto w Polsce, najlepiej „na żółtych”, czego w przypadku Fiata, nie trzeba robić, gdyż jest na miejscu i zarejestrowany.
Co prowadzi nas do kwestii kosztów. O ile elegancką wycieczkę po odbiór i rejestrację pewnie da się zawrzeć w kilku tysiącach PLN, otwartą pozostaje kwestia kwoty, którą należałoby położyć za Simcę. Chciałbym, aby to było coś w okolicach 5 tys EUR, ale coś mi mówi, że ostatecznie to będzie bliżej 7 tys, czyli około 30 tys złotych.
To z kolei sprawia, że Simca i Fiat zaczynają, przynajmniej w mojej wyobraźni, iść łeb w łeb, a przy takiej rywalizacji, zwycięzcę ciężko wskazać. Simca jest ciekawym samochodem, mało u nas znanym. Fiat, wręcz przeciwnie. Skoro jednak 127 wciąż „wisi” w ofercie, może warto spróbować sił w licytacji? W razie przegranej, będzie się czym pocieszyć.