Pewnie zauważyliście, że wśród kandydatów do tytułu lipcowego Lajkonika Roku, a tym samym wśród samochodów, którymi interesowaliśmy się w lipcu, pojawiło się auto od czeskiego sprzedawcy. W tamtym przypadku to był Talbot i przyjęliście go ciepło, chociaż nie należał do tanich. Tym razem coś, co powinno rozpalić serca: Abarth.
Po mojej przygodzie z Y10, nabrałem chęci na lekką cofkę w historie marki i poznanie modelu A112. Po kilku miesiącach nawet wpadł mi w oko samochód, który ktoś sprowadził z Włoch, ale dość mętnie opisywał i nie dało się nawiązać kontaktu. Tym niemniej, na zdjęciach auto wyglądało bardzo smacznie i było w moim ulubionym, raczej skromnym, stylu.
Do zakupu nie doszło, auto zniknęło z ogłoszenia tak, jak się wcześniej pojawiło. Dziwna sytuacja, ale nie ma co komentować. Dzisiaj, na miejsce tamtej 112 pojawia się bowiem godne zastępstwo w postaci też 112, ale w wersji Abarth. Jak zwykle w tego rodzaju przypadkach, doradzam solidne sprawdzenie jak bardzo „Abarth” jest ten Abarth. Bywa, że to tylko napis, czasem wydech a może też i kapa zaworów.
Jeśli jednak wszystko jest w porządku to te 70 koni powinny dostarczyć naprawdę wielkich emocji, tak porównując do mojej Y10, gdzie zadowolić się musiałem liczbą raptem 45. Do tego A112 wygląda bojowo, gdzie moja Y10 raczej obnosiła się z białą flagą. Wiem, nie jest tanio, ale z drugiej strony, mówimy o naprawdę rzadkości, na dodatek w bardzo ładnym stanie i z minimalnym przebiegiem. Jak się więc dobrze stanowić, wypada natychmiast brać.