Japończycy są tak racjonalni w podejściu do budowania samochodów, że czasami obraca się to przeciwko nim. W samochodach ludzie szukają bowiem często fantazji, przygody, a nie gwarancji pewności i codziennej gotowości do jazdy. Przynajmniej tak deklarują.
W większości przypadków tak deklarowana prawda okazuje się nie do końca prawdziwa. Ten niby alfista ląduje w końcu w dowolnie dobranej firmówce a miłośnik terenowej przygody zamiast legendy Land Rovera wybiera pewność Land Cruisera.
Co innego my, ci od klasyków. Upływ czasu sprawia, że łagodniejemy w ocenach i fantazjach i jesteśmy w stanie docenić Corollę za sam fakt przetrwania do naszych czasów. I jest za co, bo ten model pamiętam z czasów jeszcze Pewexu, kiedy o oficjalnym przedstawicielstwie marki w Polsce nikt nawet serio nie myślał.
KE70 to na wskroś nowoczesny samochód, zwłaszcza gdy postawić ją obok prezentowanego niedawno Saaba 96 – tutaj, z którym ta Corolla zresztą minęła się w salonach sprzedaży jako, że debiutowała w 1979 roku. Zupełnie inny, świeży wówczas, design, lekkie (nie przekraczające tony) nadwozie i relatywnie mocne silniki sprawiały, że stała się bardzo poszukiwanym modelem.
Ówcześni znawcy krzywili się na morze plastików czy nie do końca przyjemne tapicerki foteli, ale nie można Japończykom odmówić również uwagi w detalach. Mi podobają się tutaj „cyngle” do regulacji otwarcia otworów wentylacyjnych oraz tytułowe daszki przeciwsłoneczne, które po odchyleniu były czarne. Co za przejaw geniuszu, żeby to tak zestawić, zamiast jednolitej jasności po obu stronach.
Corolla do kupienia na aukcji w Szwecji, ale tylko do jutra, więc działajcie szybko. Link poniżej.