Na pierwszy rzut oka, ale nawet na drugi, wydaje się, że mamy do czynienia z modelem Spitfire. Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej, ale tak całkiem blisko, widoczne są różnice, które sprawiają, że ten Triumph musi jednak zmienić nazwę. Zresztą, podobnie było z MG.
Małe brytyjskie roadstery to zawsze była kwestia zauroczenia. A kiedy nas to już weźmie, nie ma potrzeby żeby odpuszczało. I nie odpuszcza, chociaż znam przypadki, że koszty takiego zaangażowania przewyższają wszelki, racjonalnie dopuszczalny, poziom. Rzecz jednak w tym, że brytyjski roadster daje człowiekowi coś więcej niż możliwość spędzenia czasu z kalkulatorem. Najlepiej wiedzą o tym wszyscy posiadacze Mazdy MX5.
Rzecz sprowadza się do niemal fizycznej więzi z drogą, a tę nawiązać można na motocyklu lub za kierownicą jednego z takich samochodów. Osobną kwestią pozostaje, czy wybierasz wersję z miękkim dachem czy twardym. Wszak ten twardy to i tak trochę dodatek do koncepcji miękkiego. Coś odwrotnego niż przy opracowywaniu większości kabrioletów dostępnych dziś na rynku, które powstały z przebudowania, czasami znacznego, samochodu z nadwoziem zamkniętym.
W GT6 dochodzi jednak jeszcze jeden aspekt, a jest nim powaga napędu. To już nie jest zwykły czterocylindrowiec pyrkoczący, acz z entuzjazmem, pod długą maską. W tym samochodzie, do dyspozycji kierowcy postawiono aż sześć garów a nie trzeba nikogo przekonywać, że to jest zawsze więcej (i lepiej) niż cztery. Może poza masą, której tutaj przybywa nieco w nosie. Na szczęście silnik, podobnie jak w Spitfire, cofnięto na ile się dało i wylądował nad przednią osią.
Aukcja GT6 już się zakończyła i samochód zmienił właściciela (po raz czwarty w swoim życiu) za kwotę przekraczającą nieco 50 tys PLN. Czy to wiele jak za historię, stan, sześć cylindrów i klasycznie brytyjskie linie zamkniętego coupe? Moim zdaniem nie, ale ktoś powie, że w dzisiejszych czasach, tak filigranowy samochodzik nie ma prawa pojawić się na jezdni. Cóż, wtedy odsyłam do filmów lub kontaktu z właścicielem podobnego cuda. Oni twierdzą, że nie ma nic bliższego prawdziwemu przeżywaniu drogi, niż taki właśnie wóz.