Ciekawym sposobem na ubarwienie klasyka jest pozyskanie na desce lub masce pojazdu podpisu konstruktora lub przynajmniej kierowcy, który jest z danym modelem kojarzony.
Otwartą kwestią pozostaje to, który z tych podpisów wydaje się bardziej adekwatny. Podczas tegorocznego spotkania z projektantem Citroena XM, taki podpis pozyskał jeden ze sprzedawców klasyków. Kto inny wziął taki podpis od wizytującego Warszawę Bruno Sacco.
O ile jednak projektanci to osoby związane z pomysłem na wygląd samochodu, to sami konstruktorzy wydają się stać tutaj wyżej w hierarchii. To w końcu koncepcja samochodu, a czasem nawet całej firmy, musi przeważyć szalę ważności. Bo to przecież od nich, i pozyskanego przez nich finansowania, zależy ostatecznie nie tylko wygląd, ale i osiągi danego samochodu.
Co prowadzi nas do przypadku trzeciego, czyli kierowców, czy to rajdowych czy wyścigowych, którzy w gotowych samochodach siadają i je ujeżdżają, często z narażeniem własnego życia. Niby ci kierowcy nie mają bezpośrednio związku z powstawaniem modelu (ale wyjątkiem jest tu np. Walter Rohrl), to jednak właśnie dzięki nim te modele są czasami na zawsze zapamiętywane.